4/29/2019

Rozdział 5


**

Padłam na łóżko po męczącym dniu w szkole. Cieszyłam się, że w moim planie znalazły się dzisiaj dwa okienka. Przynajmniej odrobiłam całe zadanie domowe, ponieważ kazano mi zrobić dodatkową pracę na szóstkę z angielskiego pochłaniającą dużo czasu. Smoczyca uwzięła się i najchętniej zostawiłaby mnie na kolejny rok w szkole. Zmuszało to do czujności, skoro postanowiłam wyjść z tego psychiatryka z jak najwyższymi punktami. W dodatku nasza ulubiona nauczycielka powiedziała dzisiaj, że przenosi się do Nowego Jorku. Podała nawet swój adres, jeślibyśmy zamierzali kiedyś do niej i męża wpaść. Do końca roku będzie nas uczył nowy nauczyciel. Prawdopodobnie (z tego, co słyszałam z plotek) miał być to starszy pan, któremu trochę brakowało do emerytury. Szczerze mu współczułam. Zapewne wolałby zostać w domu z rodziną. Nasza klasa dzieliła się na dwie połowy, to znaczy tą „lepszą” i „podnóżki”. Jak się można domyślić, nas „podnóżków” było trochę mniej. To niesprawiedliwe, ale świat to nie instytucja do spełniania życzeń. El popadła w depresję przez jednego z popularnych – Leo. Chłopak zabawił się nią – dosłownie. Słyszałam, że gdy jego rodzice dowiedzieli się o tym, postanowili wysłać go do szkoły wojskowej. Dziewczyna mogła zajść z nim w ciążę, ponieważ wsypał do jej soku pigułkę gwałtu na imprezie, a następnie zgwałcił bez skrupułów w toalecie. Na sam koniec porozsyłał uczniom jej nagie zdjęcia z podpisem: „Tak chętna, że aż żałosna. Pokaż ciałko mała”. Mój telefon zabrzęczał. Spojrzałam niechętnie na wyświetlacz.

LEA: Szykuj się, będziemy z Elizą za pół godzinki :D

Musiałam im wszystko opowiedzieć. Pewnie mi nie uwierzą, kiedy opowiem im o Tomie. Gdybym usłyszała to zaledwie trzy miesiące temu, wyśmiałabym opowiadającego. Nawet ludzie w szkole zwrócili na nas uwagę, gdy przywitaliśmy się po raz pierwszy od... długiego czasu. Od naszej ostatniej kłótni to przestało mieć miejsce. On zawsze balansował i należał do obu grup jednocześnie. Podziwiałam go za to, że potrafił trzymać z popularnymi i jednocześnie być sobą. Czasami życie rzucało nam pod nogi niespodziewane scenariusze. Pozostawało je tylko przyjąć. Toczenie bezsensownej walki to strata czasu. Owszem, posiadałam wpływ na swoją przyszłość, jednakże nie mogłam ciągle rozpaczać nad samą sobą, ponieważ w ten sposób przegapiłam przystanek. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który ponownie zabrzęczał. James? Przecież powinien być w pracy.

JAMES: Spotkajmy się za dziesięć minut pod domem Lily. Porozmawiamy poważnie.

Zmarszczyłam brwi, patrząc na tę wiadomość. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale spełniłam jego prośbę. Zwłaszcza że dysponowałam czasem. Głupi projekt poczeka.

NEL: Jasne, już wychodzę.

Wstałam zrezygnowana z łóżka i zamówiłam taksówkę. Zbiegłam po schodach, zakładając w pośpiechu bluzę. Telefon. Od wypadku zawsze go brałam. Niektóre nawyki okazywały się bezsensowne i powinno się ich, jak najszybciej oduczyć. Czasami wywoływały więcej złego niż dobrego. Słysząc, jak taksówkarz trąbi, pobiegłam po urządzenie. Zdyszana wsiadłam do auta, podając dokładny adres. Ciekawe, co było tak ważne, że wymagało to spotkania pod jej domem. Gdzie pojawiała się Brown, tam i kłopoty. Starałam się przestać myśleć, co się tym razem stanie. A może to kolejny podstęp Lily? To bardzo prawdopodobne. Nie zdziwiłabym się, nawet gdyby to ona poprosiła o to spotkanie. Zapłaciwszy, wysiadłam z taksówki.
 – Zaczekać? – zapytał mężczyzna, nim zdążyłam zamknąć drzwi.
 – Tak, proszę. Zaraz powinnam wrócić.

Spojrzałam na ogromny biały, drewniany dom, zbudowany w stylu modern. Z zewnątrz robił spore wrażanie, jednakże w środku jeszcze większe. Spojrzałam na jasnoszarą kostkę, z której zostało ułożone nazwisko. No tak. W końcu to dom milionera. Podeszłam do czarnej bramy, patrząc na tuje z zawieszonymi lampkami. Może pan Brown znalazł kobietę? W każdym razie wątpiłam, by wpadł na pomysł ozdobienia drzewek, ponieważ uważał to za mało ważny szczegół. Rozglądnęłam się, szukając bruneta. Pustka. Zaraz... Przed oczami mignęły mi dwie postacie. Pod drzwiami stał James, całujący się z dziewczyną. Teraz wiedziałam, że pocałunek niewiele dla niego znaczył. Oczywiście wyobraziłam sobie, że coś do mnie jednak czuł. Zejdę mu z drogi do szczęścia, skoro przeze mnie kłamał i udawał. Odwróciłam wzrok, nie potrafiąc znieść tego widoku. Wsiadłam do taksówki z grobową miną. Kierowca spojrzał na mnie zdezorientowany.
 – Proszę zawieźć mnie do domu. – Wlepiłam wzrok w chodnik za szybą.
To była ta bardzo ważna rzecz, którą koniecznie postanowił mi oznajmić. Wystarczyło napisać SMS–a, zaoszczędziłabym czas. Nie rozumiałam, dlaczego to ukrywał? Przyjaźniliśmy się. Zniosłabym to jakoś... ale zniosła! Gdy będziemy o tym rozmawiać, powiem, że cieszę się ich szczęściem i ograniczę z nim kontakt. Przewidziałam, że to się tak skończy. Znowu wyszłam na głupią i dałam się zwieść. Zapłaciwszy, udałam się, jak najszybciej w stronę pokoju. Co teraz? Jak powinnam się zachowywać? Nel, pamiętaj, że świat to nie instytucja do spełniania życzeń. Padłam na łóżko, chowając twarz w dłoniach. Zaczynałam mieć powoli tego dość. Słysząc jak ktoś „dobija się” do mojego pokoju, usiadłam na łóżku. Skierowałam wzrok w stronę rozpromienionych dziewczyn, ale widząc moją minę, spoważniały. Eliza naprawdę cała promieniała, więc Matt się postarał. Ogromny uśmiech gościł na ustach dziewczyny, a błyszczące oczy zdradzały głęboko ukryte uczucia.
 – James, prawda? – zapytała Lea, siadając. Milczałam, patrząc tępo w podłogę. – Czyli jednak. – Pokręciła głową.
 – Napisał, że musimy poważnie porozmawiać. Pojechałam pod dom Lily. A tam? – prychnęłam. – Całował się z nią. Historia lubi się powtarzać, no nie?
 – Jesteś pewna, że to James? – zapytała niedowierzająco Eliza, dosiadając się do niej.
 – Tak, całował ją. Wydawał się szczęśliwy. – Uśmiechnęłam się smutno. – Jakoś to przetrwam drugi raz. Przynajmniej się postaram. A co u was? – Zmieniłam temat. Spojrzałam na lewą rękę Elizy, na której pojawił się nowy pierścionek. Czyżby Matt się jej oświadczył? – Zaręczyliście się? – zapytałam z podekscytowaniem.
 – Tak. Jest przepiękny, prawda? – Spojrzała z zachwytem na pierścionek. Parsknęłam śmiechem. – Planujemy zamieszkać razem w Los Angeles. Kupić gdzieś dom i założyć rodzinę – rozmarzyła się.
Cieszyłam się, że w końcu odważyli się na taki krok. A raczej Matt. Oczekiwałam z niecierpliwością ich ślubu. Już ją sobie wyobrażałam w śnieżnobiałej sukni z długim welonem i bukietem kwiatów w dłoni. – Najchętniej już jutro zaciągnęłabym go przed ołtarz. Będę oficjalnie panią Scott. Pobieramy się w te wakacje. – Nie przestawała się uśmiechać.
 – Zobaczysz – zwróciła się do mnie Lea – teraz będzie tylko o tym gadać – zaśmiała się.
 – Ej! – Szturchnęła ją Stevenson. – Potrafię rozmawiać o innych sprawach! – oburzyła się, jednak po chwili wszystkie się śmiałyśmy. – Wybaczycie, jeśli was opuszczę? – Spojrzała na wyświetlacz komórki. – Matt znalazł restaurację. Jest w niej jak w bajce. – Pokazała nam zdjęcie, które dostała.
 – Leć – zaśmiałam się, widząc minę kota ze Shreka. Wziąwszy pośpiesznie torebkę, wybiegła. – Pewnie tuż przed ślubem, będzie okropnie panikowała. Okiełznanie jej paniki, należy do najtrudniejszych – westchnęłam z przerażeniem.
 – Masz rację – przytaknęła brunetka. – A przy okazji ślubów... Słyszałam, że idziesz na ślub matki Toma. – Spojrzała na mnie uważnie.
 – Tak, idę. – Wzruszyłam ramionami. – Po tym, jak mi pomógł, kiedy James mnie zostawił, porozmawialiśmy szczerze. Jutro pomogę mu wybrać jakiś garnitur.
 – Masz rację. – Uśmiechnęła się. – Lecę, obiecałam Jackowi, że wpadnę jeszcze dzisiaj, a później jadę na zakupy. – Przytuliła mnie. – Pa, powodzenia z angielskim!

*

Pozwoliłem się całować jak ostatni kretyn! Idiota. Lily najwyraźniej czuła więcej, niż powinna. Wystarczyło, że skrzywdziłem Nel tamtym pocałunkiem, a dokładniej tym, co powiedziałem. Od zajścia na plaży wszystko zaczęło się psuć. To, co zbudowaliśmy, waliło się na naszych oczach. Próbowałem to powstrzymać, jednak każdy pomysł komplikował sprawę, ponieważ zazwyczaj nam przeszkadzano, co denerwowało. Lily trudno mi określić nawet bliską koleżanką. Adkins zawładnęła moim sercem, zajmując prawie całą przestrzeń. Nie spojrzę na inną w sposób, w który patrzę na nią.
 – Lily – przerwałem pocałunek – to nie powinno mieć miejsca. – Spuściłem wzrok. – Przepraszam, jeśli dałem ci jakąkolwiek nadzieję. Lubię cię, ale... nic poza tym.
Odwróciła wzrok.
 – To ja powinnam przeprosić. Wiesz... Podobasz mi się i myślałam, że może moglibyśmy ze sobą spróbować – dokończyła ze smutkiem. I co powinienem zrobić? Stałem kompletnie zdezorientowany, zastanawiając się jak zareagować. – Mam nadzieję, że nie zniechęciło cię to do ślubu – powiedziała niepewnie.
 – Skądże. – Uśmiechnąłem się. – Wrócę już do siebie. Muszę wypełnić dokumenty. Cześć. – Udałem się w stronę bramy.
Najlepiej będzie, jeśli zostanie to w tajemnicy, zwłaszcza przed Nel. Moje szanse spadną do minimum. A wiedziałem, że przyjdzie taki dzień, w którym odważę się wyznać jej wszystko, co do niej czułem i jak bardzo byłem zazdrosny, kiedy inny patrzyli na nią pożądliwie. Szlag! Miałem ochotę go zamordować.
Wszedłem powoli do domu. Na sofie siedziała wtulona w Jacka Lea. Patrzyła na mnie podejrzliwie przez chwilę, jakby analizowała coś w głowie. Spojrzałem na nią zdziwiony, marszcząc brwi. To wróżyło kłopoty. Wyglądała na wkurzoną. Naprawdę miłe powitanie we własnym domu, po męczącym dniu w pracy.
 – Gratuluje nowej dziewczyny. – Przeniosła wzrok na telewizor.
Skąd ona wiedziała, skoro dopiero co przyjechałem do domu? Lily unikała kompromitacji za wszelką cenę, nawet przed przyjaciółmi. W ogóle wątpiłem, żeby powiedziała o tym komukolwiek.
 – Co? – Uniosłem jedną brew.
 – Nie udawaj – prychnęła. – Nel dostała twoją wiadomość. Sam napisałeś, że czeka was POWAŻNA rozmowa. Przesadziłeś z tą swoją dosadnością.
 – Widziała to? – zapytałem przerażony.
SZLAG! Ona nie powinna tego widzieć. Muszę z nią o tym porozmawiać i wytłumaczyć wszystko. Tylko skąd ten SMS? Telefon praktycznie cały czas nosiłem przy sobie. No, może zostawiłem go na chwilę na stole. Przecież to był mój numer. Jak mogło do tego dojść? Zakładałem, że Tom próbował nas skłócić, ponieważ od początku się o to starał. Siedział z Edwardem w salonie i oglądali wspólnie mecz. Stałem mu na przeszkodzie do ich związku. Zastanawiałem się, jak jej to wyjaśnię. Jeśli powiem, że ktoś inny wysłał wiadomość, nie uwierzy. Czułem się, jakby ktoś przywalił mi patelnią w potylicę.
 – Widziała – westchnęła. – Odkręcę wszystko. – Udałem się w stronę wyjścia.
 – Pojechała do dziadków z rodziną – zatrzymała mnie. – Powiedz mi jedno – wyprostowała się. – Co ty kombinujesz?! – Podeszła do mnie, tykając wskazującym palcem w pierś.
Auć. Jack uniósł ręce w geście obronnym, gdy na niego spojrzałem. Tak, ta braterska więź, woli siedzieć i patrzeć. Idiota. No, ale to ja się w to wkopałem i musiałem wszystko odkręcić.
– Całujesz ją i przepraszasz, a teraz to?! Każdy ma swoje granice!
 – Spanikowałem wtedy! – Uniosłem ramiona. – Bałem się, że wszystko zepsuję – westchnąłem. – Idę do siebie.

***
*

Siedziałam na hamaku, analizując sytuację sprzed kilku godzin i doszłam do wniosku, że powinnam się z tym pogodzić, ale przychodziło to z trudem. Jamesowi należało się szczęście, ale Brown nie była odpowiednią dziewczyną dla niego, ponieważ zepsuje go, tak jak to zrobiła z Hudsonem. Wystarczająco osób cierpiało przez jej gry i układy. Dlaczego tacy ludzie jak ona zatruwały nasze środowiska, niszcząc je od środka? Myśleli, że są panami świata, więc przywłaszczali sobie wszystko i wszystkich, nie patrząc na konsekwencje swoich czynów. Najgorsze jednak to, że większość ludzi nic z tym nie robiła. To okropne. Przetrwam to nawet, jeżeli zapłacę najwyższą cenę. Westchnęłam cicho, przymykając oczy. Czując, jak telefon wibruje w mojej kieszeni, stęknęłam niezadowolona. Wyciągnęłam go mozolnie ze spodni.

TOM: Moglibyśmy teraz wybrać ten garnitur, ponieważ załatwiam jutro bardzo ważną sprawę?

Nie chętnie zrywałam się szybciej od dziadków, ale obiecałam, że mu pomogę. Trudno.

NEL: Jasne ;) Jestem teraz u dziadków, więc poczekaj na mnie w galerii.

TOM: Jasne, czekam :D

Wyjaśniwszy sytuację dziadkom, pożegnałam się z nimi z lekkim żalem. Bardzo rzadko odwiedzałam babciny dom, więc brakowało mi ich obecności. Obiecałam sobie, że spędzę z nimi więcej czasu. Słuchając muzyki przez słuchawki, ruszyłam powolnym krokiem w stronę parku. Dotrę szybciej, zważając na roboty drogowe spowalniające ostatnio ruch. Zastanawiałam się, czy powinnam wyjaśnić Tomowi, że poprzestaniemy na przyjaźni. Nie chciałam, by dawał sobie nadzieję na to, że kiedyś będziemy razem, zachowując się niesprawiedliwe. O ile w ogóle o tym myślał. Wsiadłszy do autobusu, który objeżdżał pozostałą część trasy do pokonania, usiadłam na jednym z wolnych krzesełek. Lubiłam obserwować ludzi siedzących w autobusach. Czasem mieli zabawne miny. Patrzenie na moich rówieśników równało się z dobrą komedią. Wysiadłam z tłocznego autobusu, udając się w stronę galerii i przeglądając playlistę. Wlepiając wzrok w tytuły piosenek, nie zauważyłam, kiedy się z kimś zderzyłam. Duże dłonie złapały moją talię, chroniąc tym samym przed upadkiem. James. Świetnie, oczywiście wpadłam na niego.
 – Nel. – Uśmiechnął się szeroko. – Hej!
 – Cześć. – Wysiliłam się na uśmiech. – Co tu robisz?
 – Biegam. Chcę chwilę porozmawiać – zaczął niepewnie. – A raczej wyjaśnić. To, co widziałaś przed domem Lily... – Podrapał się po karku. – To ona mnie pocałowała. Nic do niej nie czuję. – Zakłopotany spuścił wzrok. Poczułam się, jakbym wygrała w totka milion dolarów. – Ktoś inny wysłał ci tego SMS–a. Przepraszam, że kłopotałaś się niepotrzebnie.
 – Cieszę się, że to wyjaśniłeś. – Uśmiechnęłam się z ulgą. – Spieszy mi się. Do zobaczenia! – krzyknęłam, oddalając się.
On jej nie kochał! Odetchnęłam szczęśliwa z ulgą. Nel jeden, Lily zero! Tak. Teraz może miałam u niego jakieś szanse. A co jeśli ten pocałunek na plaży traktował tak samo? Przynajmniej wyjaśniły się wątpliwości związane z łączącą ich relacją, ale zwiększył się mój niepokój. To oznaczało, że patrzył na mnie jak na małolatę? Była pomiędzy nami dosyć spora różnica wieku, w dodatku istniała możliwość zawalenia roku przez angielski. To stawiało mnie na przegranej pozycji. Mając do wyboru dziewczynę, którą traktował jak siostrę a dojrzałą kobietę w swoim wieku, wybrałby ją. Właśnie. Traktował mnie jak siostrę. Powinno mi to dać do myślenia.

Stanęłam przy pasach, czekając z grupką ludzi na zielone światło. Przygryzłam wargę, przypominając sobie pierwszy pocałunek na plaży. Wspomnienie ciągle powracało. Od tak dawna o tym marzyłam, a dostałam rozczarowanie. Wciąż na nowo przeżywałam uczucie towarzyszące chwili i mrowienie w brzuchu. Musiałam z nim porozmawiać i usłyszeć jeszcze raz słowa, które bolały, ponieważ to pozwoli mi o tym zapomnieć.
Zielone.
Ruszyłam w stronę parkingu galerii. Uśmiechnęłam się, widząc wysiadającego z auta Toma. Pomachałam mu, gdy mnie zauważył.
 – Hej! – Przytulił mnie niespodziewanie.
 – Hej. – Zaskoczona odwzajemniłam gest. – To co?
 – Mam mało czasu. – Skrzywił się. – Mama powiedziała, że Lily z ojcem przyjdą do nas na kolację.
 – Rozumiem. Załatwimy to w miarę szybko – zaśmiałam się, ruszając w stronę wejścia. – Będziesz teraz mieszkał z panną idealną? – Zmrużyłam oczy zaciekawiona.
 – Niestety – westchnął zrezygnowany. – Przynajmniej dopóki chodzę do liceum... Im dalej od niej, tym większy spokój i mniej kłopotów. – Spojrzał na mnie kątem oka. – Gdyby była miła albo znośna...
 – Wykluczone. – Poklepałam go po ramieniu, przerywając. – Wybrałeś już sklep? – zmieniłam temat, przystając pod jednym ze sklepów z garniturami.
 – Tak, tamten – zaśmiał się, wskazując na drzwi po drugiej stronie.
Wszedłszy, skierował się do wieszaka z garniturami.
 – Wolisz zaszaleć, czy może tradycyjnie? – zapytałam, przeglądając smokingi. – W ogóle, jak ubiera się ojciec Lily?
 – Zakłada zwykły czarny z krawatem – westchnął, przeszukując stojaki. – Sam nie wiem. Bez szaleństw. – Podrapał się po brodzie.
 – Uhu... – zamyślona grzebałam pośród wieszaków. – Co powiesz na to? – Wskazałam na marynarkę.
 – Smokingowy? – zamyślił się. – Pokaż rozmiar. Zaczekaj, za mały – zaśmiał się. – Potrzebuje o dwa rozmiary większy.
 – Trzymaj. – Podałam mu wieszak, znajdując rozmiar. Chłopak uśmiechnął się do mnie, po czym ruszył w stronę przymierzalni.
Uważałam, że będzie do niego pasował, mimo że nigdy nie był przekonany do takich garniturów. Zaczęłam oglądać muszki, z zapałem szukając idealnej. Wzięłabym do tego klasyczną czarną. Bez żadnych udziwnień i bieli. Muszka powinna być tylko dopełnieniem.
 – I jak? – zapytał, wychodząc. – Bardzo mi się podoba. – Podniósł na mnie wzrok. – Super są te ścięte mankiety.
Podeszłam do niego, poprawiając rękawy. Zaśmiałam się cicho, widząc odpięte guziki marynarki. Nienawidził zapiętych. Poprawiłam je, starając się niczego nie zagnieść i zawiązałam muszkę. Cały czas czułam na sobie jego wzrok. Gdy zerknęłam kątem oka na jego twarz, zauważyłam, że patrzył na moje wargi... Pomyliłam się. Na pewno mi się przewidziało. Wiedział przecież, że łączyła nas tylko przyjaźń.
Odsunęłam się kilka kroków do tyłu, po czym zlustrowałam go wzrokiem. Był przystojny, bardzo.
 – Wyglądasz jak milion dolarów. – Uśmiechnęłam się szczerze. – Przymierzysz jeszcze te? – Podałam mu dwa kolejne komplety.
 – Jasne. – Zaszył się w małym pomieszczeniu.
Po godzinie wspólnie zdecydowaliśmy, że najlepiej prezentował się w pierwszym. Długo z nim dyskutowałam na temat tego, co powinien do niego założyć. Tom nigdy nie lubił muszek, jednak do tego kompletu właśnie ta najbardziej pasowała. Krawat powinien zostawić na inne okazje. W końcu po wielu namowach się zgodził.
 – W takim razie, zaufam ci. – Puścił mi oczko. – A ty już coś wybrałaś? – zapytał, idąc w stronę przymierzalni.
 – Tak, kupiłam już. – Usiadłam na pufie, znajdującej się naprzeciwko pomieszczenia. – Nic ci nie zdradzę – uprzedziłam jego pytanie.
 – Skąd wiedziałaś? – zaśmiał się. – Jestem aż tak przewidywalny?
Pokręciłam z rozbawieniem głową.
 – Przyjaźniliśmy się kiedyś. Nic się nie zmieniłeś.
Panowała kiedyś pomiędzy nami naprawdę bliska relacja. W pewnym momencie zaczęłam go postrzegać nawet jak kogoś więcej niż przyjaciela. Czułam dziwny niesmak, kiedy inne z nim flirtowały, jednak to nie była zazdrość. Bałam się, że mnie zostawi. Śmiał się do mnie, mówiąc, że gdy znajdzie dziewczynę podobną do mnie, zastanowi się nad związkiem. Bardzo mi to schlebiało. Przez pewien czas sprawiał, że moje policzki były często czerwone i był głównym tematem moich myśli.