8/26/2018

Rozdział 1

Poprawiłam poduszkę na kanapo-parapecie. To najlepsze miejsce w całym domu. Wystarczyło, że zasłoniłam dwie zasłony – jedną od okna, drugą od pokoju, by odciąć się od skwaru Los Angeles i czasami złośliwego brata, który przyprawiał mnie zazwyczaj o nerwy i przyspieszał proces siwienia włosów. Chwyciwszy materiał, przesunęłam go do przodu, wyciszając się. Przymknęłam oczy, by rozkoszować się tą chwilą, która ostatnio nieczęsto się zdarzała. Niestety, spokój zakłócił klakson samochodu, który powtórzył swój sygnał kilkukrotnie. Zirytowałam się. No tak, zapomniałam. Wprowadzał się dzisiaj brat Scottów i Eliza tylko o tym mówiła. Jeszcze go nie poznałam, a zdążyłam dowiedzieć się o nim więcej, niż się spodziewał. Chyba wiedziałam, po co to wszystko. Zgaszę jej zapał, zanim jej plany przybiorą realny obraz. Jak sobie coś ubzdurała, uparcie do tego dążyła. W ten sposób zaprzyjaźniła się z Mattem, który ją ignorował. Stevenson zawsze na nim zależało. Ostatecznie mężczyzna miał jej dość i nawrzeszczał na nią, żeby zostawiła go w spokoju. Zadziałało. Przestała się z nim kontaktować jak z większością świata. Po tygodniu zaczął szukać z nią kontaktu. Odrzucała jego połączenia oraz ignorowała wszelkie wiadomości. Ulitowałam się nad nim, widząc, że mu zależy i podałam jej adres.
Spojrzałam na wysiadającego z auta bruneta, zakładającego okulary przeciwsłoneczne.
 – Nel! – usłyszałam głos rodzicielki. – Dziewczyny przyszły! Idą do ciebie!
 – Ok! – odkrzyknęłam, patrząc na niego. Agh! Podskoczyłam przestraszona, uderzając głową w ścianę. Nienawidziłam, gdy tak robiły! Głupie. Cały czas się na to nabierałam. Odsłoniwszy zasłonę, dosiadły się do mnie. Brunet odwrócił w naszym kierunku głowę.
 – Uuu… – zaśmiała się Eliza. – Widzę, że poznałaś już Jamesa. To młodszy brat Matta.
 – Yhm – westchnęłam, poprawiając się.
 – Jest niezły, prawda? – zaśmiała się Lea. Spiorunowałam ją wzrokiem, rumieniąc się, co jeszcze bardziej ją rozśmieszyło. – Nel… Nel… Zabrakło wymówki?
 – No… bo jest przystojny. Jeszcze dobrze widzę – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Ale…
 – Przesłyszałam się?! – ożywiła się Eliza. – Powiedziała, że jest przystojny! No wiesz… Już się o to martwiłam, kiedy ostatnio zlałaś chłopaków z plaży.
Jak długo będzie mi to jeszcze wypominać?! Za bardzo bolała mnie sprawa z Tomem, żeby umawiać się z kolejnym chłopakiem. Dostałam numer do Victora i próbowałam nawet zadzwonić, ale kiedy zobaczyłam go na mieście, całującego się z jakąś blondynką, wybiłam to sobie z głowy. Nie należałam do zdesperowanych idiotek, które szukały chłopaka.
 – Zapomnij o tym dupku.
 – Eliza ma rację, Nel. Jak długo zamierzasz się chować? Całe życie?
 – Już dawno to zauważyłam, więc postanowiłam umówić się z Victorem, ale już sobie kogoś znalazł. – Wzruszyłam ramionami. – To co, idziemy do ogrodu? – zaproponowałam, by przerwać ciszę. – Chyba po to przyszłyście – zaśmiałam się, wiedząc, że jako jedyna z naszej trójki posiadałam basen w ogrodzie. To w pewnym sensie taty hobby i mama się ostatecznie zgodziła. – Kto pierwszy! – krzyknęłam, zrywając się z miejsca.
 – Ej! To nie fair! – krzyknęła za mną roześmiana Lea. Ściągnąwszy w biegu sukienkę, bez namysłu wskoczyłam do basenu. Zaraz za mną wpadła do wody Eliza, która mało przejmowała się tym, że przemoczy ubrania. – Zawsze oszukujecie. – Brunetka wystawiła nam język. Spokojnie zrzuciła z siebie rzeczy i zeszła po schodach. – Myślisz, że Matt pożyczy ci rzeczy? – zaśmiała się, patrząc na przyjaciółkę.
 – Zazdrościsz – ochlapała ją wodą.
Nie będę w tym uczestniczyć, bo zawsze wychodzę na tym najgorzej. Podciągnąwszy się, usiadłam na leżaku.
 – Kochanie. – Mama podeszła do mnie. – Tu macie przekąski i sok. – Podała mi tacę. – Jakbyście czegoś jeszcze potrzebowały, krzyczcie.
 – Dzięki, kocham cię. – Pocałowałam ją w policzek.
Kiedy zniknęła, odłożyłam tacę. Włączyłam radio, spoglądając na dziewczyny. Uwielbiałam je. Były dla mnie jak siostry, chociaż natura obdarzyła mnie bratem. Czasami żałowałam, że urodziłyśmy się w różnych latach. Zaśmiałam się, kiedy usłyszałam znienawidzoną piosenkę Stevenson. Podgłośniłam, czekając na jej reakcję.
 – Wiesz co. – Chlapnęła na mnie Eliza. – Jak śmiesz to włączać! Przerywasz bardzo ważną ceremonię pojednania! Zamknę cię w lochach! – Pogroziła mi palcem.
 – Już się boję! – Pokazałam język.
Niestety przyznałam jej rację. Piosenkarka nagrała okropny utwór, lecz mimo to znajdował się na czołowej liście przebojów. Odwróciłam się, żeby ściszyć, jednak jedyne, co zobaczyłam i poczułam to ciemność oraz ból.


 – James, jesteś kretynem! – krzyknął męski głos, kiedy zmrużyłam oczy. – Budzi się!
 – Nel! Jesteś cała? – Zostałam porwana w objęcia Elizy. – Bałam się, że wezwiemy pogotowie.
 – C–co się stało? – zająknęłam się.
 – Dostałaś piłką. – Lea zmarszczyła brwi, badając moją głowę.
 – Ludzie, jest cała! – warknął zirytowany James.
A h a… Czyli to przez niego? Czując nagłą irytację i złość, usiadłam, chwyciłam dzbanek z sokiem, który stał na stoliku obok leżaka i chlusnęłam mu nim w twarz. Patrzyłam, jak mimika jego twarzy robi się coraz bardziej wściekła. Ups? Naprawdę nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam! Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale szybko z tego zrezygnował. Odszedł.
 – Nel? – Lea uniosła brew. – Co ty zrobiłaś? – powiedziała powoli.
 – Wylałam… na… niego… sok… Wylałam na niego sok!
 – Coś ty narobiła! Teraz to już na pewno...
Przerwał Elizie Matt, wrzucając ją do basenu. Wynurzyła się wściekła, ale kiedy mężczyzna spojrzał na nią wymownie, uspokoiła się.
 – Może z łaski swojej byś mi tak pomógł? – zapytała z błyskiem w oku. Ona coś kombinowała. Spojrzałam na nią rozbawiona. – Co tak patrzysz? – Pokręciłam przecząco głową.
Chłopak wyciągnął do niej rękę. Za trzy… dwa… jeden… Matt wylądował razem z nią w wodzie. Wiedziałam. Zawsze coś knuła, kiedy świeciły się jej oczy w ten sposób. Scott najwyraźniej jeszcze sporo się o niej dowie. Podczas prima aprilis przysparzało jej to problemów, bo wiedziałyśmy, kiedy zamierzała nas wkręcić. Najzwyczajniej w świecie burzyła się z tego powodu. Chłopak spojrzał na nią zły.
 – Też cię kocham. – Cmoknęła go w policzek.
 – Eliza, zbieramy się. – Przerażona Lea spojrzała na zegarek. – Zostało nam dwadzieścia minut. – Zaczęła w pośpiechu zbierać swoje rzeczy.
 – Co?! – Wyskoczyła z wody, jak oparzona, wkładając mokrą sukienkę.
 – Gdybyś mnie nie wrzuciła, pożyczyłbym ci bluzę. – Zadowolony Matt wyszedł z basenu. – A teraz… – Przerwał mu klakson samochodu.
Pewnie brat Elizy.
 – To co? Odprowadzę was – zaśmiałam się, podając jej dwa ręczniki. – Masz, przydadzą się.
 – Dzięki, jesteś kochana. – Uściskała mnie.
Kiedy odjeżdżały spod mojego domu, poczułam wibrujący w ręce telefon. Pokręciłam przecząco głową, podejrzewając, że Stevenson znowu czegoś zapomniała. Eliza.

ELIZA: Jutro o 17 w parku na rolkach :D

Dobrze wiedziała, że unikałam tego sportu. Ciekawiło mnie, kiedy się znudzi. Od kilku lat próbowała mnie do tego przekonać. Łyżwy wystarczały mi w zupełności, chociaż i tak pozostałam do końca wierna swojemu rowerowi. W zeszłym roku nauczyłam na nim jeździć Leę, ponieważ wcześniej ich unikała. Uśmiechnęłam się pod nosem na to wspomnienie. Wzięłam się za odrabianie lekcji.

*

Jedynym plusem kolejnej przeprowadzki było to, że znajdowałem się blisko rodziny. Wściekałem się na Daniela i rozumiałem, że z tym wiązał się mój zawód, ale  marzyłem o spokoju. Zacząłem umawiać się z Holly i zapowiadało się na coś poważnego. Szlag by to trafił! Pierwszy raz żałowałem swojej decyzji. Jak tak dalej pójdzie, zostanę starym kawalerem, czego unikałem jak ognia. Może powinien porozmawiać o tym z Gibsonem. W przeciwnym razie poszukam nowej pracy. Matt wspominał, że potrzebują u siebie kogoś na stanowisko. Blondyn szczęśliwym trafem znalazł Elizę. Pasowali do siebie. Chociaż Scott odznaczał się czasami totalnym sztywniactwem. W związku z nią rozkwitł, stał się bardziej wesoły i pełny życia. O dziwo, to jego pierwsza dziewczyna. Kobiety lgnęły do niego jak ćmy do światła, ale on zawsze odmawiał. Stevenson wydawała się zwyczajną kobietą. Może wydawało mi się, zamieniłem z nią zaledwie kilka słów. Przynajmniej wiedział, że zostaje w Los Angeles. Szef już mi zapowiedział, że za pewien czas czekała mnie kolejna przeprowadzka i to na drugi koniec państwa. Pragnąłem się już ustatkować – znaleźć kogoś, kupić dom, założyć rodzinę.
 – James. – Matt wszedł do salonu. O wilku mowa. – Pamiętasz, że w przyszłym tygodniu mamy zajęcia w liceum... – zaczął.
 – Pamiętam. I co? – Przełączyłem kanał. – Mam nadzieję, że będą bardziej rozgarnięci niż ostatnio. Jakiś idiota postanowił zażartować z dziewczyny, która choruje na padaczkę. Wylądowała na dwa tygodnie w szpitalu przez tego imbecyla.
 – A pamiętasz Nel? – Uśmiechnął się tajemniczo.
 – Wylała na mnie sok, jak o tym zapomnieć. Jest naszą sąsiadką i zdaje się, że okno jej pokoju jest naprzeciwko mojego – westchnąłem z irytacją, czując jego zamiary. – Czego chcesz?
 – Umówisz się z nią ? – zaproponował. – No wiesz… Jesteś sam i…
 – Wylała na mnie sok – przypomniałem mu. – Dlaczego miałbym się z nią umówić? – Spojrzałem na niego podejrzliwie. – Jaki masz w tym interes Scott? – Uniosłem jedną brew. – Poza tym w Nowym Jorku zacząłem umawiać się z Holly. Niepotrzebny mi romans z małolatą. Mam wystarczająco spraw na głowie.
 – Zapomnij, że pytałem. – Wyszedł, zanim zdążyłem wspomnieć o Elizie. Dlaczego zgodziłem się z nimi zamieszkać? Ach tak… Jako jedyny słuchałem rozsądku.
 – Pamiętaj o zbiórce! – krzyknąłem za nim.
 – Pamiętam!
Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Uśmiechnąłem się, patrząc na rozpromienioną brunetkę. Wybrałem numer i zadzwoniłem. Poczta głosowa. Pewnie Kendi podrzuciła jej synka. Słodki malec. Zaśmiałem się, przypominając sobie pierwsze spotkanie z dziewczyną. Szukałem nastolatki, która kradła zabawki oraz ubranka dla dzieci. Kiedy wszedłem do sklepu, stała odwrócona w stronę śpioszków. Pasowała do opisu – ubrała się nawet w taką samą sukienkę w kwiaty. Złapałem ją za rękę, ale kiedy się odwróciła, zrozumiałem swój błąd. Mały rzucił swoją grzechotką, prosto w moje czoło. Zaczęła się gorączkowo tłumaczyć, widząc, że zabawka przecięła mi skroń. Gdyby nie to, że wpadliśmy na siebie w supermarkecie, zapomniałbym o niej. Jeśli chodziło o tamtą nastolatkę… Okazało się, że potajemnie wychowywała swoją córeczkę, ponieważ ojciec regularnie ją bił. Ostatecznie pomogliśmy jej załatwić miejsce w domu samotnej matki, a sąd zobowiązał ją do spłacenia długu. Właściciel jednego z trzech sklepów, które okradła, zrezygnował z pieniędzy i podarował jej nawet kilka następnych śpioszków. Szczęściara.
Wszedłem do pokoju, ściągając koszulkę upaćkaną jogurtem. Rzuciłem ją na fotel obrotowy. Podniosłem wzrok na dziewczynę, stojącą przy sztaludze. Artystka. To tłumaczyło jej dzisiejszą akcję. Często spotykałem się z narwanymi artystami. Zrobiłem jej krzywdę przypadkowo. Odwróciła się w moją stronę wyraźnie zirytowana, łapiąc się za włosy. Uniosła brwi, rumieniąc się. Pierwszy raz widziała faceta bez koszulki? Pokręciłem głową, szukając czystego T-shirtu. Zapowiadał się ciekawy rok. Miałem nadzieję, że nie posądzi mnie o podglądanie nieletnich.

**
*

Poderwałam się z łóżka, gdy mój nowo poznany sąsiad nalał szampana do kieliszka. Co mnie podkusiło we śnie, że zgodziłam się na tę kolację?! Im szybciej zapomnę, tym lepiej. Tak, jak o wczorajszej sytuacji! Moja twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Widziałam chłopaków bez koszulek, ale… Nasza znajomość zaczęła się w niezręczny sposób. Zeszłam z łóżka, ociągając się. Mimowolnie przeniosłam wzrok na jego pokój. Zapamiętałam, żeby zasłaniać okno, jeśli będę się przebierała, uniknę podobnego incydentu ze mną w roli głównej. Wzdrygnęłam się na myśl, że Scott mógłby zobaczyć mnie półnagą. Pewnie nie zrobiłoby to na nim wrażenia, ale… To moja prywatność. Rozumiałam, że przy dwuczęściowym stroju kąpielowym również jestem półnaga, ale czułam się psychicznie lepiej dzięki dużej chuście okrywającej mnie. Westchnęłam, biorąc do ręki karteczkę, którą wsunął mi do szafki Tom.

Jedno spotkanie.
Proszę, Nel…
~ Tom

Rozdrapywanie przyszłości okazało się fatalnym i bezsensownym rozwiązaniem. Tamto zdarzenie minęło. Powtarzanie tych samych błędów to głupstwo. Dobrze wiedział, jak bardzo mnie zranił. Wiedział, ostrzegałam go, nie chciał mnie słuchać. Wolał ślepo wierzyć Lily. Bardzo proszę, ale ode mnie niech trzyma się z daleka.
 – Nel! Pospiesz się! – krzyknął tata. – Znowu spóźnić się do dziadków!
 – Tak, już idę! Dajcie mi dziesięć minut! – odkrzyknęłam, zbierając swoje rzeczy z pufy.
Po trzydziestu minutach siedziałam w babcinym salonie. Czułam się u niej jak w domu. Zawsze podziwiałam obrazy, które sama namalowała. Po niej odziedziczyłam ten talent. Babcia w każde wakacje uczyła mnie tego, co potrafiła zrobić z pędzlem, ołówkiem, a nawet mąką. Okazywała wobec mnie ogromną cierpliwość. Często wyrzucałam swoje obrazy, za co dostawałam reprymendę. Uważała, że każdy odznaczał się pięknem i wyjątkowością. Tata niestety tego talentu nie odziedziczył, ale jakoś nie wyobrażałam go sobie z pędzlem w dłoni. Zawsze uwielbiał swoją pracę. W roli detektywa czuł się jak ryba w wodzie. Ciągle powtarzał, że znalazł szczęście, robiąc to, co lubił. W dodatku dzięki temu poznał mamę.
 – No, Nel – położyła herbatę na ławie. – Opowiadaj, jak ci tam idzie. Co ostatnio namalowałaś? – Uśmiechnięta, dosiadła się do mnie. – Odkryłam świetną technikę.
 – Portret naszej rodziny. – Pokazałam jej zdjęcie. – Trochę nad nim spędziłam, ale jestem zadowolona z efektów. – Odwzajemniłam uśmiech.
 – Racja, racja, jest świetny, ale popracuj jeszcze nad tłem. – Klasnęła w dłonie. – A teraz spróbuj ciastek.
 – Kiedy w końcu podasz mi ten przepis? – zapytałam, biorąc jedno do ręki. – Więcej orzechów? – zapytałam. – I czekolady!
 – Tak, zdecydowanie lepsze, co? Jak zapytałam dziadka, nie wiedział w ogóle, o co chodzi – zaśmiała się. – Chodź na górę. Mamy dla ciebie niespodziankę. – Mrugnęła tajemniczo.
Spojrzałam na nią podejrzliwe. Dostałam uraz do niespodzianek. Powędrowałam za nią na poddasze.
 – I jak, podoba się? – Otworzyła drzwi. Na środku stała sztaluga w miętowym kolorze. – Uznaliśmy z dziadkiem, że przyda ci się nowa. W kącie stoją płótna.
 – Jest świetna! – Podskoczyłam, próbując uwierzyć w to, co widzę. – Wykosztowaliście się. – Przytuliłam ją. – Jejku… bardzo dziękuję.
 – A ja? – oburzył się dziadek.
Z uśmiechem na twarzy przytuliłam go. Dostałam własną sztalugę. Rodzice powiedzieli, że cena przekraczała budżet, więc sama zaczęłam na nią zarabiać i dotarłam nawet do połowy. W końcu oddam pożyczoną do szkoły!
 – Kocham was. – Oderwałam się od dziadka.
 – Max ostatnio dostał ten skuter, którego rodzice kategorycznie odmówili – zaczął dziadek. – Dalej się gniewają? – zapytał, na co pokręciłam głową.
 – Teraz wszędzie po wszystko jeździ – zaśmiałam się.
 – Mamo! Dzieci nam rozpuszczacie. – Na poddaszu pojawiła się rodzicielka, a zaraz za nią tata.
 – Teraz całkowicie zniknie na poddaszu – zauważył tato. – Będziemy ściągać ją siłą.
 – Sam zrobiłeś tam pracownię. – Uśmiechnęłam się niewinnie.

Całkowicie zasiedzieliśmy się u dziadków, ale nie żałowałam. Uwielbiałam z nimi przebywać. Cieszyłam się, że utrzymywaliśmy z nimi dobry kontakt. Agh… Zostało mi dziesięć minut, żeby się uszykować i dojechać do parku, ponieważ Eliza zażyczyła sobie, że akurat teraz trzeba się spotkać.
Podjechałam (oczywiście spóźniona) na rowerze pod fontannę.
 – Nel! – gorączkowała się Eliza. – Spóźniłaś się.
 – Wiem, przepraszam. Zasiedziałam się u dziadków. – Usiadłam na brzegu fontanny.
Wiedziałam, że znowu coś kombinowała przez ten swój błysk i węszyłam spory podstęp. Jeżeli wpadła na tak durny pomysł, jak z Tomem, odpadałam.
 – To co? Idziemy jak zawsze na lody? – zaproponowałam.
 – Jestem za – zaśmiała się Lea, podnosząc rękę. – To raczej nie pomoże jej schudnąć. – Wskazała na Elizę. – Tym bardziej się zgadzam!
 – Ej! Sugerujesz coś? – Chlapnęła ją wodą, śmiejąc się.
 – A i owszem – odwdzięczyła się, więc odsunęłam się od nich na bezpieczną odległość.
Ostatnio wróciłam do domu cała przemoczona, idąc tak przez pół miasta, bo komuś zachciało się koniecznie Pizzy u Johna*.
 – I bez tego cię kocham. – Matt wyłonił się zza Elizy. Wiedziałam. Pewnie przyszedł z braćmi. Za bardzo się zdenerwowała jak na kilkuminutowe spóźnienie. – Mamy rolki dla Nel. – Uśmiechnął się.
 – Nie ma mowy! – Cofnęłam się o krok, wpadając na kogoś. – Bardzo przepraszam… – Odwróciłam się. James… Zabiję ją.
 – Gdzie twoje zaufanie? – Eliza zrobiła niewinną minę.
 – Poszło na spacer. – Pokazałam jej język.
 – Ale Jamesowi nie odmówisz. – Wyszczerzyła się.
Oboje spojrzeliśmy na nią zdziwieni. To o to jej chodziło! Mieli to zaplanowane! Ona próbowała mnie zeswatać. Policzę się z nią. Ile razy będę powtarzać, że jeśli będę chciała mieć chłopaka, to się zdecyduję! Gdyby wzrok Jamesa mógł zabijać, Matt dawno leżałby martwy. Błagałam, by milczał o wczorajszym popołudniu. Potrząsnęłam głową, próbując wyrzucić z głowy widok zadbanego ciała sąsiada.
 – Wiesz, Lea – zaczął Jack – może przejdziemy się na lody, a ich zostawimy w spokoju – zaproponował, próbując wymigać się od odpowiedzialności.
 – Świetna propozycja – poprała go Lea, chwytając za rękę i ciągnąc za sobą.
 – I ty przeciwko mnie! – oskarżyłam ją.
No pięknie, kolejna. Wprost idealnie. Ich plan się nie powiedzie! Zmuszają mnie do zaufania kompletnie obcemu mężczyźnie? Niedoczekanie.
 – Też cię kocham – odkrzyknęła.
Zaraz, zaraz… Jack wziął mój rower!
 – Roweru nie odzyskasz, aż zobaczymy efekty. – Zagroziła mi palcem szatynka.
 – A ty kluczyków od auta. – Matt pomachał jego kluczami w powietrzu. – To cześć. – Chwyciwszy Elizę za rękę, odeszli w pośpiechu.
Usiadłam zrezygnowana na brzegu fontanny. Już po mnie. Ona na pewno knuła dokładny plan ze wszystkimi możliwościami. To uparty osioł, kiedy sobie coś uroiła.
 – To jedyne wyjście – westchnął James, biorąc rolki do ręki. – Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. Włóż – podał mi je.
 – Chyba oszalałeś! – Odepchnęłam je. – Już raz włożyłam do nich nogę i skończyło się to źle – westchnęłam.
 – A więc jednak należysz do tych, którzy poddają się po pierwszym razie. Chociaż wczoraj sprawiłaś inne wrażenie.
Zarumieniłam się. No pięknie.
 – Wiedziałam, że potrafię to zrobić w porównaniu do tego.
 – To uwierz, że potrafisz. Pomogę ci. – Wyciągnął w moim kierunku rolki. – Potrzebuję jeszcze dzisiaj kluczyki.
Agh… Eliza wiedziała, że z trudem odmawiałam, jeśli ktoś potrzebował pomocy. Potrafiłam żyć bez roweru. Scott wpadł gorzej. Zabrał mu kluczyki od auta. Nie było wyjścia, jeśli chciałam mu pomóc. Zemszczę się jeszcze za to.
 – Dobra – westchnęłam, zakładając je.
 – Jeździłaś kiedyś na łyżwach?
 – Często jeżdżę.
 – W takim razie pójdzie nam łatwiej.
Chwyciłam jego dłonie, próbując podnieść się z miejsca. Prawie się udało. Prawie. Straciwszy równowagę, poleciałam do przodu. Uwiesiłam się na jego ramionach, jak małpka, ratując się przed upadkiem. Zaśmiał się, widząc moją bezradność. Zarumieniłam się pod jego rozbawionym spojrzeniem. ZABIJĘ JE.


* Pizza u Johna jest miejscem fikcyjnym.

****
Cześć i czołem!
Z racji, że mam poprawione prawie dziesięć rozdziałów, wstawiam już pierwszy ^^
Tak, tak wiem... Miało być wcześniej, ale no cóż.
Pozdrawiam!


1 komentarz:

  1. No ba, że James jest przystojny, jak mógłby nie być... xd i dziewczyny mają rację. Powinna zapomnieć i dać sobie spokój. Wszystko się w końcu kończy, nie zawsze jest kolorowo i wgl...
    A co do Jamesa, on powinien zainteresować się Nel, bo to super laska jest haha :D
    Będzie coś z tego, na pewno <3

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest motywujący!