**
Padłam na łóżko po męczącym dniu w szkole. Cieszyłam się, że w moim planie
znalazły się dzisiaj dwa okienka. Przynajmniej odrobiłam całe zadanie domowe,
ponieważ kazano mi zrobić dodatkową pracę na szóstkę z angielskiego
pochłaniającą dużo czasu. Smoczyca uwzięła się i najchętniej zostawiłaby mnie
na kolejny rok w szkole. Zmuszało to do czujności, skoro postanowiłam wyjść z
tego psychiatryka z jak najwyższymi punktami. W dodatku nasza ulubiona
nauczycielka powiedziała dzisiaj, że przenosi się do Nowego Jorku. Podała nawet
swój adres, jeślibyśmy zamierzali kiedyś do niej i męża wpaść. Do końca roku
będzie nas uczył nowy nauczyciel. Prawdopodobnie (z tego, co słyszałam z
plotek) miał być to starszy pan, któremu trochę brakowało do emerytury.
Szczerze mu współczułam. Zapewne wolałby zostać w domu z rodziną. Nasza klasa
dzieliła się na dwie połowy, to znaczy tą „lepszą” i „podnóżki”. Jak się można
domyślić, nas „podnóżków” było trochę mniej. To niesprawiedliwe, ale świat to
nie instytucja do spełniania życzeń. El popadła w depresję przez jednego z
popularnych – Leo. Chłopak zabawił się nią – dosłownie. Słyszałam, że gdy jego
rodzice dowiedzieli się o tym, postanowili wysłać go do szkoły wojskowej.
Dziewczyna mogła zajść z nim w ciążę, ponieważ wsypał do jej soku pigułkę
gwałtu na imprezie, a następnie zgwałcił bez skrupułów w toalecie. Na sam
koniec porozsyłał uczniom jej nagie zdjęcia z podpisem: „Tak chętna, że aż
żałosna. Pokaż ciałko mała”. Mój telefon zabrzęczał. Spojrzałam niechętnie
na wyświetlacz.
LEA: Szykuj się, będziemy z Elizą za pół godzinki :D
Musiałam im wszystko opowiedzieć. Pewnie mi nie uwierzą, kiedy opowiem im o
Tomie. Gdybym usłyszała to zaledwie trzy miesiące temu, wyśmiałabym
opowiadającego. Nawet ludzie w szkole zwrócili na nas uwagę, gdy przywitaliśmy
się po raz pierwszy od... długiego czasu. Od naszej ostatniej kłótni to
przestało mieć miejsce. On zawsze balansował i należał do obu grup
jednocześnie. Podziwiałam go za to, że potrafił trzymać z popularnymi i
jednocześnie być sobą. Czasami życie rzucało nam pod nogi niespodziewane
scenariusze. Pozostawało je tylko przyjąć. Toczenie bezsensownej walki to
strata czasu. Owszem, posiadałam wpływ na swoją przyszłość, jednakże nie mogłam
ciągle rozpaczać nad samą sobą, ponieważ w ten sposób przegapiłam przystanek.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który ponownie zabrzęczał. James? Przecież
powinien być w pracy.
JAMES: Spotkajmy się za dziesięć minut pod domem Lily. Porozmawiamy poważnie.
Zmarszczyłam brwi, patrząc na tę wiadomość. Trochę mnie to zaniepokoiło,
ale spełniłam jego prośbę. Zwłaszcza że dysponowałam czasem. Głupi projekt
poczeka.
NEL: Jasne, już wychodzę.
Wstałam zrezygnowana z łóżka i zamówiłam taksówkę. Zbiegłam po schodach,
zakładając w pośpiechu bluzę. Telefon. Od wypadku zawsze go brałam. Niektóre
nawyki okazywały się bezsensowne i powinno się ich, jak najszybciej oduczyć.
Czasami wywoływały więcej złego niż dobrego. Słysząc, jak taksówkarz trąbi,
pobiegłam po urządzenie. Zdyszana wsiadłam do auta, podając dokładny adres.
Ciekawe, co było tak ważne, że wymagało to spotkania pod jej domem. Gdzie
pojawiała się Brown, tam i kłopoty. Starałam się przestać myśleć, co się tym
razem stanie. A może to kolejny podstęp Lily? To bardzo prawdopodobne. Nie
zdziwiłabym się, nawet gdyby to ona poprosiła o to spotkanie. Zapłaciwszy,
wysiadłam z taksówki.
– Zaczekać? – zapytał mężczyzna, nim
zdążyłam zamknąć drzwi.
– Tak, proszę. Zaraz powinnam
wrócić.
Spojrzałam na ogromny biały, drewniany dom, zbudowany w stylu modern. Z
zewnątrz robił spore wrażanie, jednakże w środku jeszcze większe. Spojrzałam na
jasnoszarą kostkę, z której zostało ułożone nazwisko. No tak. W końcu to dom
milionera. Podeszłam do czarnej bramy, patrząc na tuje z zawieszonymi lampkami.
Może pan Brown znalazł kobietę? W każdym razie wątpiłam, by wpadł na pomysł
ozdobienia drzewek, ponieważ uważał to za mało ważny szczegół. Rozglądnęłam
się, szukając bruneta. Pustka. Zaraz... Przed oczami mignęły mi dwie postacie.
Pod drzwiami stał James, całujący się z dziewczyną. Teraz wiedziałam, że
pocałunek niewiele dla niego znaczył. Oczywiście wyobraziłam sobie, że coś do
mnie jednak czuł. Zejdę mu z drogi do szczęścia, skoro przeze mnie kłamał i
udawał. Odwróciłam wzrok, nie potrafiąc znieść tego widoku. Wsiadłam do
taksówki z grobową miną. Kierowca spojrzał na mnie zdezorientowany.
– Proszę zawieźć mnie do domu. –
Wlepiłam wzrok w chodnik za szybą.
To była ta bardzo ważna rzecz, którą koniecznie postanowił mi oznajmić.
Wystarczyło napisać SMS–a, zaoszczędziłabym czas. Nie rozumiałam, dlaczego to
ukrywał? Przyjaźniliśmy się. Zniosłabym to jakoś... ale zniosła! Gdy będziemy o
tym rozmawiać, powiem, że cieszę się ich szczęściem i ograniczę z nim kontakt.
Przewidziałam, że to się tak skończy. Znowu wyszłam na głupią i dałam się
zwieść. Zapłaciwszy, udałam się, jak najszybciej w stronę pokoju. Co teraz?
Jak powinnam się zachowywać? Nel, pamiętaj, że świat to nie instytucja do
spełniania życzeń. Padłam na łóżko, chowając twarz w dłoniach. Zaczynałam
mieć powoli tego dość. Słysząc jak ktoś „dobija się” do mojego pokoju, usiadłam
na łóżku. Skierowałam wzrok w stronę rozpromienionych dziewczyn, ale widząc
moją minę, spoważniały. Eliza naprawdę cała promieniała, więc Matt się
postarał. Ogromny uśmiech gościł na ustach dziewczyny, a błyszczące oczy zdradzały
głęboko ukryte uczucia.
– James, prawda? – zapytała Lea,
siadając. Milczałam, patrząc tępo w podłogę. – Czyli jednak. – Pokręciła głową.
– Napisał, że musimy poważnie
porozmawiać. Pojechałam pod dom Lily. A tam? – prychnęłam. – Całował się z nią.
Historia lubi się powtarzać, no nie?
– Jesteś pewna, że to James? –
zapytała niedowierzająco Eliza, dosiadając się do niej.
– Tak, całował ją. Wydawał się
szczęśliwy. – Uśmiechnęłam się smutno. – Jakoś to przetrwam drugi raz.
Przynajmniej się postaram. A co u was? – Zmieniłam temat. Spojrzałam na lewą
rękę Elizy, na której pojawił się nowy pierścionek. Czyżby Matt się jej
oświadczył? – Zaręczyliście się? – zapytałam z podekscytowaniem.
– Tak. Jest przepiękny, prawda? –
Spojrzała z zachwytem na pierścionek. Parsknęłam śmiechem. – Planujemy
zamieszkać razem w Los Angeles. Kupić gdzieś dom i założyć rodzinę – rozmarzyła
się.
Cieszyłam się, że w końcu odważyli się na taki krok. A raczej Matt.
Oczekiwałam z niecierpliwością ich ślubu. Już ją sobie wyobrażałam w
śnieżnobiałej sukni z długim welonem i bukietem kwiatów w dłoni. – Najchętniej
już jutro zaciągnęłabym go przed ołtarz. Będę oficjalnie panią Scott. Pobieramy
się w te wakacje. – Nie przestawała się uśmiechać.
– Zobaczysz – zwróciła się do mnie
Lea – teraz będzie tylko o tym gadać – zaśmiała się.
– Ej! – Szturchnęła ją Stevenson. –
Potrafię rozmawiać o innych sprawach! – oburzyła się, jednak po chwili
wszystkie się śmiałyśmy. – Wybaczycie, jeśli was opuszczę? – Spojrzała na
wyświetlacz komórki. – Matt znalazł restaurację. Jest w niej jak w bajce. –
Pokazała nam zdjęcie, które dostała.
– Leć – zaśmiałam się, widząc minę
kota ze Shreka. Wziąwszy pośpiesznie torebkę, wybiegła. – Pewnie tuż przed
ślubem, będzie okropnie panikowała. Okiełznanie jej paniki, należy do
najtrudniejszych – westchnęłam z przerażeniem.
– Masz rację – przytaknęła brunetka.
– A przy okazji ślubów... Słyszałam, że idziesz na ślub matki Toma. – Spojrzała
na mnie uważnie.
– Tak, idę. – Wzruszyłam ramionami.
– Po tym, jak mi pomógł, kiedy James mnie zostawił, porozmawialiśmy szczerze.
Jutro pomogę mu wybrać jakiś garnitur.
– Masz rację. – Uśmiechnęła się. –
Lecę, obiecałam Jackowi, że wpadnę jeszcze dzisiaj, a później jadę na zakupy. –
Przytuliła mnie. – Pa, powodzenia z angielskim!
*
Pozwoliłem się całować jak ostatni kretyn! Idiota. Lily najwyraźniej czuła
więcej, niż powinna. Wystarczyło, że skrzywdziłem Nel tamtym pocałunkiem, a
dokładniej tym, co powiedziałem. Od zajścia na plaży wszystko zaczęło się psuć.
To, co zbudowaliśmy, waliło się na naszych oczach. Próbowałem to powstrzymać,
jednak każdy pomysł komplikował sprawę, ponieważ zazwyczaj nam przeszkadzano,
co denerwowało. Lily trudno mi określić nawet bliską koleżanką. Adkins
zawładnęła moim sercem, zajmując prawie całą przestrzeń. Nie spojrzę na inną w
sposób, w który patrzę na nią.
– Lily – przerwałem pocałunek – to
nie powinno mieć miejsca. – Spuściłem wzrok. – Przepraszam, jeśli dałem ci
jakąkolwiek nadzieję. Lubię cię, ale... nic poza tym.
Odwróciła wzrok.
– To ja powinnam przeprosić.
Wiesz... Podobasz mi się i myślałam, że może moglibyśmy ze sobą spróbować –
dokończyła ze smutkiem. I co powinienem zrobić? Stałem kompletnie
zdezorientowany, zastanawiając się jak zareagować. – Mam nadzieję, że nie
zniechęciło cię to do ślubu – powiedziała niepewnie.
– Skądże. – Uśmiechnąłem się. –
Wrócę już do siebie. Muszę wypełnić dokumenty. Cześć. – Udałem się w stronę
bramy.
Najlepiej będzie, jeśli zostanie to w tajemnicy,
zwłaszcza przed Nel. Moje szanse spadną do minimum. A wiedziałem, że przyjdzie taki dzień, w
którym odważę się wyznać jej wszystko, co do niej czułem i jak bardzo byłem
zazdrosny, kiedy inny patrzyli na nią pożądliwie. Szlag! Miałem ochotę go
zamordować.
Wszedłem powoli do domu. Na sofie siedziała wtulona w Jacka Lea. Patrzyła
na mnie podejrzliwie przez chwilę, jakby analizowała coś w głowie. Spojrzałem
na nią zdziwiony, marszcząc brwi. To wróżyło kłopoty. Wyglądała na wkurzoną.
Naprawdę miłe powitanie we własnym domu, po męczącym dniu w pracy.
– Gratuluje nowej dziewczyny. –
Przeniosła wzrok na telewizor.
Skąd ona wiedziała, skoro dopiero co przyjechałem do domu? Lily unikała
kompromitacji za wszelką cenę, nawet przed przyjaciółmi. W ogóle wątpiłem, żeby
powiedziała o tym komukolwiek.
– Co? – Uniosłem jedną brew.
– Nie udawaj – prychnęła. – Nel
dostała twoją wiadomość. Sam napisałeś, że czeka was POWAŻNA rozmowa.
Przesadziłeś z tą swoją dosadnością.
– Widziała to? – zapytałem
przerażony.
SZLAG! Ona nie powinna tego widzieć. Muszę z nią o tym porozmawiać i
wytłumaczyć wszystko. Tylko skąd ten SMS? Telefon praktycznie cały czas nosiłem
przy sobie. No, może zostawiłem go na chwilę na stole. Przecież to był mój
numer. Jak mogło do tego dojść? Zakładałem, że Tom próbował nas skłócić,
ponieważ od początku się o to starał. Siedział z Edwardem w salonie i oglądali
wspólnie mecz. Stałem mu na przeszkodzie do ich związku. Zastanawiałem się, jak
jej to wyjaśnię. Jeśli powiem, że ktoś inny wysłał wiadomość, nie uwierzy.
Czułem się, jakby ktoś przywalił mi patelnią w potylicę.
– Widziała – westchnęła. – Odkręcę
wszystko. – Udałem się w stronę wyjścia.
– Pojechała do dziadków z rodziną –
zatrzymała mnie. – Powiedz mi jedno – wyprostowała się. – Co ty kombinujesz?! –
Podeszła do mnie, tykając wskazującym palcem w pierś.
Auć. Jack uniósł ręce w geście obronnym, gdy na niego spojrzałem. Tak, ta
braterska więź, woli siedzieć i patrzeć. Idiota. No, ale to ja się w to
wkopałem i musiałem wszystko odkręcić.
– Całujesz ją i przepraszasz, a teraz to?! Każdy ma swoje granice!
– Spanikowałem wtedy! – Uniosłem
ramiona. – Bałem się, że wszystko zepsuję – westchnąłem. – Idę do siebie.
***
*
Siedziałam na hamaku, analizując sytuację sprzed kilku godzin i doszłam do
wniosku, że powinnam się z tym pogodzić, ale przychodziło to z trudem. Jamesowi
należało się szczęście, ale Brown nie była odpowiednią dziewczyną dla niego,
ponieważ zepsuje go, tak jak to zrobiła z Hudsonem. Wystarczająco osób
cierpiało przez jej gry i układy. Dlaczego tacy ludzie jak ona zatruwały nasze
środowiska, niszcząc je od środka? Myśleli, że są panami świata, więc
przywłaszczali sobie wszystko i wszystkich, nie patrząc na konsekwencje swoich
czynów. Najgorsze jednak to, że większość ludzi nic z tym nie robiła. To
okropne. Przetrwam to nawet, jeżeli zapłacę najwyższą cenę. Westchnęłam cicho,
przymykając oczy. Czując, jak telefon wibruje w mojej kieszeni, stęknęłam
niezadowolona. Wyciągnęłam go mozolnie ze spodni.
TOM: Moglibyśmy teraz wybrać ten garnitur, ponieważ załatwiam jutro bardzo
ważną sprawę?
Nie chętnie zrywałam się szybciej od dziadków, ale obiecałam, że mu pomogę.
Trudno.
NEL: Jasne ;) Jestem teraz u dziadków, więc poczekaj na mnie w galerii.
TOM: Jasne, czekam :D
Wyjaśniwszy sytuację dziadkom, pożegnałam się z nimi z lekkim żalem. Bardzo
rzadko odwiedzałam babciny dom, więc brakowało mi ich obecności. Obiecałam
sobie, że spędzę z nimi więcej czasu. Słuchając muzyki przez słuchawki,
ruszyłam powolnym krokiem w stronę parku. Dotrę szybciej, zważając na roboty
drogowe spowalniające ostatnio ruch. Zastanawiałam się, czy powinnam wyjaśnić
Tomowi, że poprzestaniemy na przyjaźni. Nie chciałam, by dawał sobie nadzieję
na to, że kiedyś będziemy razem, zachowując się niesprawiedliwe. O ile w ogóle
o tym myślał. Wsiadłszy do autobusu, który objeżdżał pozostałą część trasy do
pokonania, usiadłam na jednym z wolnych krzesełek. Lubiłam obserwować ludzi
siedzących w autobusach. Czasem mieli zabawne miny. Patrzenie na moich rówieśników
równało się z dobrą komedią. Wysiadłam z tłocznego autobusu, udając się w
stronę galerii i przeglądając playlistę. Wlepiając wzrok w tytuły piosenek, nie
zauważyłam, kiedy się z kimś zderzyłam. Duże dłonie złapały moją talię,
chroniąc tym samym przed upadkiem. James. Świetnie, oczywiście wpadłam na
niego.
– Nel. – Uśmiechnął się szeroko. –
Hej!
– Cześć. – Wysiliłam się na uśmiech.
– Co tu robisz?
– Biegam. Chcę chwilę porozmawiać –
zaczął niepewnie. – A raczej wyjaśnić. To, co widziałaś przed domem Lily... –
Podrapał się po karku. – To ona mnie pocałowała. Nic do niej nie czuję. –
Zakłopotany spuścił wzrok. Poczułam się, jakbym wygrała w totka milion dolarów.
– Ktoś inny wysłał ci tego SMS–a. Przepraszam, że kłopotałaś się niepotrzebnie.
– Cieszę się, że to wyjaśniłeś. –
Uśmiechnęłam się z ulgą. – Spieszy mi się. Do zobaczenia! – krzyknęłam,
oddalając się.
On jej nie kochał! Odetchnęłam szczęśliwa z ulgą. Nel jeden, Lily zero!
Tak. Teraz może miałam u niego jakieś szanse. A co jeśli ten pocałunek na plaży
traktował tak samo? Przynajmniej wyjaśniły się wątpliwości związane z łączącą
ich relacją, ale zwiększył się mój niepokój. To oznaczało, że patrzył na mnie
jak na małolatę? Była pomiędzy nami dosyć spora różnica wieku, w dodatku
istniała możliwość zawalenia roku przez angielski. To stawiało mnie na
przegranej pozycji. Mając do wyboru dziewczynę, którą traktował jak siostrę a
dojrzałą kobietę w swoim wieku, wybrałby ją. Właśnie. Traktował mnie jak
siostrę. Powinno mi to dać do myślenia.
Stanęłam przy pasach, czekając z grupką ludzi na zielone światło.
Przygryzłam wargę, przypominając sobie pierwszy pocałunek na plaży. Wspomnienie
ciągle powracało. Od tak dawna o tym marzyłam, a dostałam rozczarowanie. Wciąż
na nowo przeżywałam uczucie towarzyszące chwili i mrowienie w brzuchu. Musiałam
z nim porozmawiać i usłyszeć jeszcze raz słowa, które bolały, ponieważ to
pozwoli mi o tym zapomnieć.
Zielone.
Ruszyłam w stronę parkingu galerii. Uśmiechnęłam się, widząc wysiadającego
z auta Toma. Pomachałam mu, gdy mnie zauważył.
– Hej! – Przytulił mnie
niespodziewanie.
– Hej. – Zaskoczona odwzajemniłam
gest. – To co?
– Mam mało czasu. – Skrzywił się. –
Mama powiedziała, że Lily z ojcem przyjdą do nas na kolację.
– Rozumiem. Załatwimy to w miarę
szybko – zaśmiałam się, ruszając w stronę wejścia. – Będziesz teraz mieszkał z
panną idealną? – Zmrużyłam oczy zaciekawiona.
– Niestety – westchnął zrezygnowany.
– Przynajmniej dopóki chodzę do liceum... Im dalej od niej, tym większy spokój
i mniej kłopotów. – Spojrzał na mnie kątem oka. – Gdyby była miła albo
znośna...
– Wykluczone. – Poklepałam go po
ramieniu, przerywając. – Wybrałeś już sklep? – zmieniłam temat, przystając pod
jednym ze sklepów z garniturami.
– Tak, tamten – zaśmiał się,
wskazując na drzwi po drugiej stronie.
Wszedłszy, skierował się do wieszaka z garniturami.
– Wolisz zaszaleć, czy może
tradycyjnie? – zapytałam, przeglądając smokingi. – W ogóle, jak ubiera się
ojciec Lily?
– Zakłada zwykły czarny z krawatem –
westchnął, przeszukując stojaki. – Sam nie wiem. Bez szaleństw. – Podrapał się
po brodzie.
– Uhu... – zamyślona grzebałam
pośród wieszaków. – Co powiesz na to? – Wskazałam na marynarkę.
– Smokingowy? – zamyślił się. –
Pokaż rozmiar. Zaczekaj, za mały – zaśmiał się. – Potrzebuje o dwa rozmiary
większy.
– Trzymaj. – Podałam mu wieszak,
znajdując rozmiar. Chłopak uśmiechnął się do mnie, po czym ruszył w stronę
przymierzalni.
Uważałam, że będzie do niego pasował, mimo że nigdy nie był przekonany do
takich garniturów. Zaczęłam oglądać muszki, z zapałem szukając idealnej.
Wzięłabym do tego klasyczną czarną. Bez żadnych udziwnień i bieli. Muszka
powinna być tylko dopełnieniem.
– I jak? – zapytał, wychodząc. –
Bardzo mi się podoba. – Podniósł na mnie wzrok. – Super są te ścięte mankiety.
Podeszłam do niego, poprawiając rękawy. Zaśmiałam się cicho, widząc odpięte
guziki marynarki. Nienawidził zapiętych. Poprawiłam je, starając się niczego
nie zagnieść i zawiązałam muszkę. Cały czas czułam na sobie jego wzrok. Gdy
zerknęłam kątem oka na jego twarz, zauważyłam, że patrzył na moje wargi... Pomyliłam
się. Na pewno mi się przewidziało. Wiedział przecież, że łączyła nas
tylko przyjaźń.
Odsunęłam się kilka kroków do tyłu, po czym zlustrowałam go wzrokiem. Był
przystojny, bardzo.
– Wyglądasz jak milion dolarów. –
Uśmiechnęłam się szczerze. – Przymierzysz jeszcze te? – Podałam mu dwa kolejne
komplety.
– Jasne. – Zaszył się w małym
pomieszczeniu.
Po godzinie wspólnie zdecydowaliśmy, że najlepiej prezentował się w
pierwszym. Długo z nim dyskutowałam na temat tego, co powinien do niego
założyć. Tom nigdy nie lubił muszek, jednak do tego kompletu właśnie ta
najbardziej pasowała. Krawat powinien zostawić na inne okazje. W końcu po wielu
namowach się zgodził.
– W takim razie, zaufam ci. – Puścił
mi oczko. – A ty już coś wybrałaś? – zapytał, idąc w stronę przymierzalni.
– Tak, kupiłam już. – Usiadłam na
pufie, znajdującej się naprzeciwko pomieszczenia. – Nic ci nie zdradzę –
uprzedziłam jego pytanie.
– Skąd wiedziałaś? – zaśmiał się. –
Jestem aż tak przewidywalny?
Pokręciłam z rozbawieniem głową.
– Przyjaźniliśmy się kiedyś. Nic się
nie zmieniłeś.
Panowała kiedyś pomiędzy nami naprawdę bliska relacja. W pewnym momencie
zaczęłam go postrzegać nawet jak kogoś więcej niż przyjaciela. Czułam dziwny
niesmak, kiedy inne z nim flirtowały, jednak to nie była zazdrość. Bałam się,
że mnie zostawi. Śmiał się do mnie, mówiąc, że gdy znajdzie dziewczynę podobną
do mnie, zastanowi się nad związkiem. Bardzo mi to schlebiało. Przez pewien
czas sprawiał, że moje policzki były często czerwone i był głównym tematem
moich myśli.