**
*
Wczorajsze wydarzenia zapewniły
bezsenną noc pełną przemyśleń. Myśli o naszym pocałunku wciąż krążyły mi po
głowie. Nie rozumiałam… Za co on mnie przeprosił? Przecież go odwzajemniłam!
Chciałam tego! Skoro niczego do mnie nie czuł, dlaczego to zrobił? James
działał roztropnie, czasami wręcz aż za bardzo. Często zdecydowanie za dużo
myślał, komplikując wiele spraw. Jak mu spojrzę w twarz? Nie zmienię
przeszłości ani swoich uczuć wobec niego. Kiedyś będziemy musieli porozmawiać
na ten temat. Mogliśmy od niego uciekać, ale w końcu i tak nas dopadnie. Próba
uchronienia się przed tym bezsensownie pochłonie czas. Żałowałam, że
zataiłam prawdziwe uczucia. Tylko czy coś by to zmieniło? Może bylibyśmy teraz
parą zakochanych w sobie ludzi lub starali się unikać.
Cieszyłam się, że mieliśmy dzisiaj wolne. Ze względu na wystawę pozwolili
zostać nam w domu. Dzisiaj po obiedzie przyszły do mnie listy z uczelni, które
zaproponowały mi miejsce na swoich wydziałach. Mimo to nadal zastanawiałam się,
gdzie powinnam studiować. Chciałam to robić w Nowym Jorku, ale istniały małe
szanse na dostanie się, zważywszy na wysoki poziom New York Academy of Art.
Równie dobrze pozostawało któreś z bliższych miast, ale wtedy wspomnienia i
przeszłość podążałyby za mną krok w krok. Chociaż wątpiłam, by Lily została w
Los Angeles.
Mój telefon zabrzęczał. Pragnęłam usłyszeć dobrą wiadomość. Westchnąwszy,
wzięłam urządzanie. James. Raz kozie śmierć.
JAMES: Co powiesz na spacer?
Zastanawiałam się nad odpowiedzią. To będzie świetna okazja, żeby z nim
porozmawiać na ten temat i wszystko wyjaśnić. Z drugiej strony bałam się
prawdy.
NEL: Jasne, już schodzę.
Przewiązawszy przez biodra rękawy bordowej bluzy, wciągnęłam trampki. Co,
jeśli to nie był dobry pomysł? Wciąż wahałam się nad decyzją. Słowo się rzekło,
wycofanie się nie wchodziło w grę. Dam radę, chyba… Siląc się na
obojętny wyraz twarzy, wyszłam przed dom. Chłopak stał na chodniku z uśmiechem
od ucha do ucha. Zapomniał? Odwzajemniłam gest, próbując stwarzać pozory.
– Jestem! To co?
– Do parku?
– Jasne.
Po kilku minutach spacerowaliśmy między drzewami. Chłopak przez całą drogę
nawet nie wspomniał o wczorajszej nocy. Wszystko jasne, dla niego to mało ważny
szczegół. Najwyraźniej rzeczywiście uważał to za zwykły impuls. Na co ja się
łudziłam. Jest tylko moim przyjacielem, nic więcej. Skoro tego chce, dam mu
to. Nie należałam do osób, z którymi się pogrywało.
– James – zaczęłam – wcz… –
Przerwała mi jadąca na rolkach Lily, wpadając na mnie.
Poleciałam do tyłu, zahaczając ręką o coś ostrego. Syknęłam z bólu, czując
pulsującą ranę. Zacisnęłam szczękę, kiedy ciepła ciecz spłynęła mi po dłoni.
Krew. Zmrużyłam oczy, patrząc na krzyczącą z bólu blondynkę. Powinna iść na
aktorstwo. Dostałaby się bez żadnych wstępnych egzaminów. Nel, przestań. Ją naprawdę
bolało. Prawda? Chwyciłam się za głowę, próbując skupić się na jednym punkcie.
Jęknęłam, widząc, jak świat wiruje. Nie dobrze.
– Wszystkiego w porządku? Boli cię
coś? – Przerażony James kucnął przy niej.
Od kiedy on ma brata bliźniaka?! Może wzięłaby sobie tego drugiego?
– Noga mnie starsze boli –
zaskomlała.
– Nel, zaraz przyjdę. Pomogę jej.
Obiecuję, że wrócę.
Pięknie! „Wrócę. Pomogę jej. Obiecuję”. Miałam gdzieś tę obietnicę,
skoro Lily zrobi wszystko, żeby tylko zapomniał o swojej obietnicy. AHG… Po
moich policzkach zaczęły spływać mimowolne łzy. Bolało. Musiałam się jakoś
podnieść. Spróbowałam powoli wstać, ale wszelkie wysiłki poszły na marne. Nie
byłam w stanie ustać na lewej nodze. Po prostu sobie poszedł. Przyjaciel od
siedmiu boleści. Telefon! Przecież mogłam nim zadzwonić. Zaraz, gdzie ja…
Zaczęłam się za nim rozglądać. No tak… Zostawiłam go w domu. Nigdy nie brałam
urządzenia, jeśli szłam na spacer. To okazał się jednak zły nawyk. Spojrzałam
na rozciętą rękę. Wyglądała okropnie. Syknęłam. Może uda mi się jakoś
wyciągnąć bluzę i…
– Boże, Nel! – Przerażony Tom
podbiegł do mnie, zdejmując słuchawki z uszu. – Co się stało? – Zdjął bluzkę z
długim rękawem, pozostając w zwykłej koszulce. Obwiązał nią moją rękę.
– James…
– Albo nic nie mów – przerwał mi. –
Zadzwonię po taksówkę, trzeba cię zawieść do szpitala. Muszą zszyć ci rękę. –
Wyjął telefon.
–
Co tu robisz? – próbowałam odciągnąć myśli od pulsującego bólu.
– Przyszedłem pobiegać. – Otarł moje
łzy. – Yyy… Dzień dobry, jak daleko ma pan do parku? Stoi pan pod nim? Z której
strony. Aha, dziękuję. – Rozłączył się. – Dasz radę wstać? – zapytał.
– Próbowałam – stęknęłam, czując
dyskomfort w nodze. Tom bez słowa wziął mnie ręce. – Dziękuję. Nie wiem, ile
bym tu siedziała, gdybyś tu…
– Spokojnie, oszczędzaj siły –
zbeształ mnie. Westchnęłam cicho, kładąc głowę na jego ramieniu i przymykając
oczy.
Pół godziny później czekałam na szpitalnym korytarzu ze zszytą ręką. Na
szczęście noga nie została poważnie uszkodzona, a moje zawroty zostały spowodowane
uderzeniem głową o chodnik. Lekarz powiedział, że miałam dużo szczęścia.
Powiedzmy. Jak się teraz odwdzięczę Tomowi? Mogłam na niego liczyć bardziej
niż na Jamesa. Dam mu szansę. Jedną jedyną. Spróbuję wrócić do relacji
koleżeńskich. Kiedy spotkaliśmy się za pierwszym razem, wpadłam na niego,
podczas gdy biegał. Następnie okazało się, że będziemy chodzili do tej samej
szkoły, ta sama podstawówka i liceum. Tom to świetny materiał na przyjaciela.
Znaliśmy się bardzo długo. Mimo że nie zawsze utrzymywaliśmy stały kontakt.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
– O czym myślisz? – zagadnął Tom,
siadając obok mnie. Moje policzki poróżowiały. Teraz?! – Lekarz kazał trzymać
się zaleceń. – Podał mi receptę. – Taksówka już czeka. Dasz radę iść? –
zapytał, wstając niepewnie.
– Jeśli pomożesz mi wstać –
zaśmiałam się. Chłopak podał mi rękę. – Dziękuję, że mi pomogłeś. – Podparłam
się o ścianę, gdy już stałam o własnych nogach.
– Nie ma o czym mówić. – Uśmiechnął
się, pomagając mi ruszyć.
– Jak ci się odwdzięczę?
– Pójdziesz ze mną w niedzielę na
ślub mojej mamy? – zapytał bez ogródek.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Zastanawiałam się czy to dobry pomysł, by z
nim pójść. Co powinnam odpowiedzieć? Tom może i się zmienił, ale nigdy nie
odbudujemy poprzedniej relacji.
– Rozumiem. – Spuścił głowę.
– Zaskoczyłeś mnie – westchnęłam. –
Pójdę – dodałam po chwili ciszy. – Jednak najpierw – przystanęłam – musimy
porozmawiać.
– W takim razie zabieram cię na
kawę. – Mrugnął okiem. – Oczywiście, jeżeli ci to nie przeszkadza – dodał
zmieszany.
– Skądże – zaśmiałam się.
Zastanawiałam się, co z tego wyniknie. Miałam nadzieję, że coś dobrego.
Musiałam zdecydowanie mniej myśleć. Jeśli będę się nad wszystkim tak
zastanawiała, prześpię ważny moment w życiu.
*
Czekałem z Lily na ławce, aż przyjedzie jej ojciec. Zastanawiałem się, czy
dobrze zrobiłem zostawiając Nel samą, ale byłem pewien, że sobie świetnie
poradziła. Nel to zaradna kobieta. Miałem nadzieję, że wybaczy mi i zrozumie.
Nigdy celowo nie chciałem jej skrzywdzić. Musiałem szybko działać. Brown
krzyczała z bólu a ona… Powinienem chociaż zapytać, czy wszystko w porządku.
Teraz już na to zdecydowanie za późno. Jaki ze mnie przyjaciel, skoro nie
potrafiłem zrobić tak prostej rzeczy? Tamten pocałunek odebrał mi zdolność racjonalnego
myślenia. Za każdym razem, ilekroć ją widziałem, stawał mi przed oczami tamten
wieczór. Pociągała mnie. Może jeśli wyślę jej SMS–a, odpisze. Naprawdę
martwiłem się o to, czy bezpiecznie czekała.
JAMES: Jesteś cała? Potrzebujesz pomocy? Odezwij się, proszę.
A co jeżeli, stało się jej coś poważnego, a ją tam zostawiłem? Kretyn.
Idiota. Powinienem zostać teraz z Lily. Błagam, Nel, odpisz… No tak. Zostawiała
telefon w domu.
– James, dziękuję ci. – Uśmiechnęła
się. – Mam nadzieje, że to nic poważnego. – Spojrzała zmartwiona na swoją
spuchniętą kostkę.
– Ja też. – Odwzajemniłem go. – Do
wesela się zagoi.
– Jeśli chodzi o wesele – zaczęła
niepewnie. – W niedziele mój tata bierze ślub. Pójdziesz ze mną? Jesteś
pierwszym, którego zapraszam, ponieważ miałam nadzieję, że się zgodzisz.
I co odpowiedzieć? Chciałem zaprosić Nel na kajaki. Dobrze, że jej tego
jeszcze nie zaproponowałem. Zostawienie jej, zwłaszcza teraz, to cios poniżej
pasa. Dziewczyna okazała się zupełnie inna. W ogóle nie przypominała tej z opowieści.
Może skrzywdziła Nel, ale pragnęła wszystko naprawić. Obiecała mi to. Każdy
zasługiwał na druga szansę.
– Dobrze. – Zerknąłem na jej twarzy.
– To chyba twój tata. – Wskazałem na srebrnego mustanga, parkującego obok nas.
Wysiadł z niego wysoki mężczyzna o posiwiałych włosach. Ubrany w
śnieżnobiałą koszulę i niebieskie jeansy, zdjął okulary przeciwsłoneczne.
– Dziękuje panu. – Podał mi rękę,
uśmiechając się.
– Drobiazg.
– Może pojedziesz z nami? –
zaproponował, pomagając Lily wsiąść do auta. – Chciałbym cię lepiej poznać. –
Zamknął drzwi od strony pasażera. – Dużo o tobie słyszałem. – Spojrzał na
córkę.
– Może następnym razem. – Odmachałem
blondynce. – Niedługo muszę stawić się w pracy. – Zerknąłem na zegarek.
Teraz najważniejsza jest Nel. Będzie na mnie zła. Dobrze wiedziałem,
jak zareaguje na to, że zostawiłem ją dla Lily. Postąpiłem pochopnie, ale nie
cofnę czasu. Zawsze stosowałem się do tego, że najgłośniej krzyczą najmniej
poszkodowani, ale… Sam nie wiem, dlaczego tym razem zachowałem się inaczej.
Przeproszę ją za zignorowanie jej. Nawet na nią zerknąłem.
– W takim razie, do zobaczenia. –
Wsiadł do auta.
– Do widzenia. – Uśmiechnąwszy się,
ruszyłem w stronę miejsca wypadku.
Pośpiesz się James. Może tam nadal czeka. Bluza Nel… Krew? Świeża… Szkło!
Cholera! Kretyn! Może sama wstała… Co, jeśli zabrała ją karetka?! Jeżeli stało
się jej coś poważnego, poćwiartuję się. Nie zdziwię się, jeżeli mnie
znienawidziła.
*
Siedziałam przy stoliku, czekając aż Tom przyniesie nam zamówienie. Już
dawno powinnam przeprowadzić z nim tę rozmowę. Dlaczego wcześniej tchórzyłam?
Ach tak… Byłam wściekła. Sama już nie wiedziałam komu ufać, a kogo powinnam
unikać. Z jednej strony James, z drugiej Tom. James to mój przyjaciel. Co
prawda zostawił mnie, ale wcześniej zawsze stawał na wysokości zadania. Tom już
mnie zranił i to nie raz, mimo że ostrzegałam go. Kochałam Jamesa tak jak
nikogo dotąd. A Tom to przeszłość. Westchnęłam zrezygnowana. Szkoda, że kula
mówiąca, jak należy postąpić to fikcja. Znacznie ułatwiłaby życie.
– Nasze zamówienia. – Uśmiechnął
się, stawiając dwa kubki z mrożoną kawą. – Coś się stało? – zapytał, siadając.
– Nic. – Zbyłam go, machając dłonią.
– A więc… – zaczęłam.
– A więc… Nel, posłuchaj… Wiem, że
bardzo cię zraniłem. Nie powinienem jej ufać. Myślałem, że cię znam, ale te
wszystkie sytuacje wyglądały jakby…
– To była moja wina. – Spuściłam
głowę. – Wiem – westchnęłam. – Tym bardziej się na tobie zawiodłam. Nie
posunęłabym się do takich rzeczy, dobrze o tym wiesz. Ufałam ci.
– Nel… Naprawdę żałuję, że wehikuł
czasu jest bajką. Kiedy przestałaś się do mnie odzywać, Lily również. Dotarło
do mnie wtedy, co tak naprawdę zrobiłem. Wydawało mi się, że stoję po właściwej
stronie, ale prawda okazała się zupełnie inna. Straciłem osobę, na której
zależało mi najbardziej. Zniknęłaś na jakiś czas ze szkoły. Bałem się, że coś
ci się stało. Wielokrotnie do ciebie przychodziłem, ale nie chciałaś mnie
widzieć. Jestem kretynem, pff. To za mało powiedziane. Proszę tylko o jeszcze
jedną szansę. Daj mi pokazać, że naprawdę żałuję. Proszę. – Spojrzał na mnie
błagalnie.
Patrzyłam na niego zdezorientowanym wzrokiem. Nie wiedziałam, co
powiedzieć. W szpitalu postanowiłam, że dam mu szansę. Zna Lily i wiedział, do
czego zdoła się posunąć. No właśnie. Ona jest przebiegła, zrobiła wszystko,
żeby popsuć mi życie. Z drugiej strony, kiedyś pewnie będę jej potrzebowała.
Nie dało się wejść dwa razy do tej samej rzeki. Lily jest zbyt zajęta
Jamesem, by zwrócić uwagę na Toma. Czasami zastanawiałam się, jakby wyglądało
moje życie, gdybym jej nie poznała. Prawdopodobnie znajomość z Jamesem poszłaby
w zapomnienie i byłabym w związku ze starym przyjacielem. Kto wie. Uśmiechnęłam
się do niego.
– Dobrze, dostaniesz tę jedyną
szansę. Tylko proszę – zawahałam się – wykorzystaj ją dobrze.
– Obiecuję. – Położywszy swoją dłoń
na mojej, ścisnął ją lekko. – Nie zawiodę cię drugi raz. O, właśnie! Pomogłabyś
mi w piątek, wybrać garnitur na ten ślub?
– Jasne – zaśmiałam się,
przykładając słomkę do ust.
Wdrapałam się po schodach
przy pomocy kul, które zostawił mi Max przy drzwiach na prośbę Toma. Rodziców
na szczęście nie było w domu, co oznaczało brak zbędnych pytań. To wszystko
pokomplikowało się bardziej, niż myślałam. Tom naprawdę żałował. Myślałam, że
dobrze zrobiłam. Jeśli znowu zawiedzie… No cóż. O trzeciej szansie mógł
pomarzyć. Weszłam powoli do pokoju. Położyłam bluzę na parapet otwartego z
jednej strony okna, wzdychając ciężko. Podniosłam wzrok, napotykając oczy
Scotta. Zaskoczony wypuścił z rąk książkę, którą właśnie trzymał w ręce.
Pokręciłam przecząco głową, zamykając okno. Spuściwszy roletę, położyłam się na
łóżku. Hudson okazał mi większe wsparcie niż on. Nie chciałam go na razie
widzieć, mimo że byłam gotowa wysłuchać jego wyjaśnień. Przymknęłam oczy, chcąc
się zrelaksować. Marzyłam o śnie i odrobinie spokoju. Chodzenie o kulach
okazało się dużo trudniejsze. To trochę jakby… Trudno to zdefiniować. Moje
mięśnie rąk zdecydowanie wymagały ćwiczeń. Boleśnie się o tym przekonałam.
Przetarłam zaspane oczy.
Musiało mi się przysnąć. Ziewnęłam, siadając na łóżku. Natychmiast tego
pożałowałam. Przy biurku siedział James, kołysząc się na krześle. Pewnie Max go
wpuścił. Chłopak patrzył na mnie wyczekująco, jakby oczekiwał, że na niego
nakrzyczę. Nic z tych rzeczy, po prostu go zignorowałam. Nie miałam ochoty z
nim rozmawiać. Może zachowywałam się jak zbuntowana nastolatka, ale tak po
prostu chciałam. Wiedziałam, że jeśli zacznę rozmowę teraz, popłaczę się jak
dziecko. Zdecydowanie to nie zachowanie dojrzałej kobiety. Z trudem wstałam z
łóżka, próbując doczłapać się do torebki.
– Nel, przepraszam – powiedział ze
skruchą w głosie i obawą. – Musiałem szybko działać. Myślałem, że sobie
poradzisz. – Spuścił wzrok, wstając.
Skupiłam się na szukaniu ochronnej pomadki, którą ostatnio kupiła mi mama. Powiem
bratu, żeby go tu więcej nie wpuszczał. Ma zakaz wstępu. Usiadłam na łóżku,
zgarniając po drodze szkicownik z ołówkiem. Otworzyłam na pustej stronie,
czując na sobie wzrok bruneta.
– Neli, nie ignoruj mnie. Proszę.
Porozmawiajmy.
Oblizałam dolną wargę, zastanawiając się nad pierwszą kreską. Zrobię
tak. Luźny warkocz na prawym ramieniu i… i luźny sweter, który będzie je
odsłaniał.
– Nie zachowuj się jak dziecko.
Powstrzymałam prychnięcie, przełykając ślinę. Oczy będą ze smutnym błyskiem.
Hm… Delikatnie otwarte wargi. Tak, tak będzie dobrze.
– Naprawdę myślałem, że sobie
poradzisz. – Wyrwał mi szkicownik. – Wiem, że…
– To źle myślałeś – warknęłam. –
Gdyby nie Tom, prawdopodobnie straciłabym przytomność. – Wsunęłam do kieszeni
spodni telefon. – A teraz wybacz, ale spieszy mi się. – Udałam się w stronę
drzwi wsparta o kule.
– Usiądź i porozmawiamy. – Złapał
mnie za nadgarstek. – Dobrze wiesz, że nie skrzywdziłbym cię specjalnie.
Przepraszam.
– A h a – powiedziałam powoli. –
Och… Chyba już to zrobiłeś. Wiesz? – zapytałam opryskliwie, otwierając drzwi. –
Ale… Dobrze, że tak się stało. Przynajmniej postanowiłam odbudować swoją
relację z Tomem. – Spojrzał na mnie zaskoczony. – Dobrze słyszałeś, dałam mu
drugą szansę. Nie zostawił mnie, chociaż traktowałam go jak śmiecia. Jak widać,
na niego mogłam liczyć. – Chciałam wyjść, ale chłopak nie pozwolił mi na to,
przytulając do siebie. Próbowałam się wyrwać z mocnego uścisku, ale wszelkie
próby szły na nic. Przymknęłam oczy, wtulając się w niego. Poddaję się.
– Przepraszam, tak bardzo cię
przepraszam – szepnął, całując mnie w głowę. – Obiecuję, że już nigdy więcej
cię nie zostawię. – Objął moją twarz dłońmi.
Uśmiechnęłam się do niego. Dlaczego mu tak szybko uległam? To zły znak.
*
Będzie pamiętać o tym bardzo długo. Co do jednego miała rację. Gdyby leżała
tam nieprzytomna… Obraz leżącej we krwi dziewczyny przyprawił mnie o skurcz
żołądka. Cieszyłem się, że Tom tamtędy przechodził. Pomógł jej, kiedy ją
zostawiłem. Nel dała mu drugą szansę. Myślałem, że skończyła tamten etap i
znajomość. Westchnąłem. Nigdy nie czułem takiego strachu, jak wtedy, gdy
oznajmiła mi, że postanowiła odbudować z nim relację. Nagła obawa, że może mi
ją zabrać, przerażała. Sam na to zasłużyłem. Musiałem jej to jakoś wynagrodzić.
Tomowi należały się podziękowania, co przyjdzie mi z wielkim trudem.
Zorientowawszy się, że nadal obejmuję jej twarz, zmieszany wziąłem swój telefon
leżący na biurku. Powiedz coś Scott.
– W ramach przeprosin – zacząłem –
zapraszam cię w piątek do kina. – Uśmiechnąłem się. Dziewczyna spojrzała na
mnie zakłopotana. – Zajęta? – Zmarszczyłem brwi.
– Obiecałam Tomowi, że w piątek po
szkole pomogę mu wybrać garnitur. Zaprosił mnie w niedzielę na ślub jego mamy.
– Spojrzała na swoje dłonie.
– Wiesz, zabawne – przyznałem
zakłopotany. – Też idę na ten ślub. Lily mnie zaprosiła. – Przyjrzałem się jej
uważnie.
– Ile zostało ci do zmiany?
– Trzy godziny. – Spojrzałem na
zegarek. – Wybieram się do sklepu kupić garnitur. – Skrzywiłem się.
– To – zaczęła – co ty na to, żebym
pomogła ci z wyborem garnituru, a ty mi z sukienki? Wszyscy mnie w tamtej
widzieli. Wiesz, że nie mam ich za dużo. A poza tym, coś nowego zawsze się
przyda – zagadnęła.
– Świetny pomysł! – Klasnąłem. – To
co, idziemy? – Przytaknęła. – Pomogę ci zejść. – Wziąłem ją na ręce. Dziewczyna
zaczęła się śmiać.
– James, nie musisz mnie znosić. –
Objęła moją szyję.
– Racja – przyznałem – chcę.
*
Wręczyłam wcześniej Jamesowi kilka kompletów garniturów. Szary mu nie
pasował, a czarny okazał się zbyt standardowy. Uważałam, że w trzecim będzie
wyglądał najlepiej. Zastanawiałam się nad szaro-granatowym, dobrze na nim
leżał. Do tego biała koszula i coś pod szyję. Ostatecznie wyszedł w
ciemnogranatowym, poprawiając rękawy. Czasami zapominałam, jak bardzo był
przystojny. Zarumieniona, podeszłam do niego.
– I jak? – Uśmiechnął się
szelmowsko. Poprawiwszy mu kołnierzyk, przejechałam po nim, zostawiając ręce na
klatce piersiowej.
– Wzięłabym ten. – Dźgnęłam go
palcem w pierś. – To co? – Odsunęłam się do tyłu, by jeszcze raz spojrzeć na
całość. – Wybierzesz jeszcze jakiś krawat i moim zdaniem będzie dobrze.
– W takim razie, bierzemy go. –
Poruszył sugestywnie brwiami, wracając do przymierzalni. – Odwiesisz? –
Wyciągnął niepotrzebne komplety.
– O, jasne.
Odwiesiłam je na wieszak.
Mieliśmy swoje miejsce na świecie zupełnie jak te garnitury. Kiedy klient
odwiesił je na inne miejsce, panował mały chaos. Rozmiary i marki nie zgadzały
się ze sobą. Tak samo było z nami. Jeżeli słuchaliśmy innych i pozwalaliśmy się
ciągle przestawiać, w naszym życiu panował nieporządek, nad którym mogliśmy
zapanować tylko my. To przykre, ale żyliśmy w takiej rzeczywistości. Są osoby,
które udawały innych, ponieważ pozostałym nie pasował ich charakter.
– Gotowy? – zapytałam, czując, że
chce mnie przestraszyć.
– Tak – zaśmiał się. – Nic nie
ujdzie twojej uwadze.
Pokazałam mu język.
– To co? Idziemy kupić sukienkę?
– Wcześniej widziałam taką fajną,
długą granatową. Gdzieś tu powinien być ten sklep. – Pociągnęłam go w stronę
sklepu. – Miałam ją zamiar kupić przez Internet, ale to trochę ryzykowne.
– Wiem. – Zatrzymał się nagle,
pociągając mnie za sobą. – O tę chodzi? – Wskazał sukienkę na wystawie.
– Tak, dzięki. – Przytaknęłam głową.
– Wydawało mi się, że ten sklep jest dalej.
– Nel, obiecasz mi taniec? –
zapytał, przyciągając mnie do siebie.
– Jeśli lubisz mieć podeptane stopy.
– Wzruszyłam ramionami.