3/10/2019

Rozdział 4



**
*

            Wczorajsze wydarzenia zapewniły bezsenną noc pełną przemyśleń. Myśli o naszym pocałunku wciąż krążyły mi po głowie. Nie rozumiałam… Za co on mnie przeprosił? Przecież go odwzajemniłam! Chciałam tego! Skoro niczego do mnie nie czuł, dlaczego to zrobił? James działał roztropnie, czasami wręcz aż za bardzo. Często zdecydowanie za dużo myślał, komplikując wiele spraw. Jak mu spojrzę w twarz? Nie zmienię przeszłości ani swoich uczuć wobec niego. Kiedyś będziemy musieli porozmawiać na ten temat. Mogliśmy od niego uciekać, ale w końcu i tak nas dopadnie. Próba uchronienia się przed tym bezsensownie pochłonie czas. Żałowałam, że zataiłam prawdziwe uczucia. Tylko czy coś by to zmieniło? Może bylibyśmy teraz parą zakochanych w sobie ludzi lub starali się unikać.
Cieszyłam się, że mieliśmy dzisiaj wolne. Ze względu na wystawę pozwolili zostać nam w domu. Dzisiaj po obiedzie przyszły do mnie listy z uczelni, które zaproponowały mi miejsce na swoich wydziałach. Mimo to nadal zastanawiałam się, gdzie powinnam studiować. Chciałam to robić w Nowym Jorku, ale istniały małe szanse na dostanie się, zważywszy na wysoki poziom New York Academy of Art. Równie dobrze pozostawało któreś z bliższych miast, ale wtedy wspomnienia i przeszłość podążałyby za mną krok w krok. Chociaż wątpiłam, by Lily została w Los Angeles.
Mój telefon zabrzęczał. Pragnęłam usłyszeć dobrą wiadomość. Westchnąwszy, wzięłam urządzanie. James. Raz kozie śmierć.

JAMES: Co powiesz na spacer?

Zastanawiałam się nad odpowiedzią. To będzie świetna okazja, żeby z nim porozmawiać na ten temat i wszystko wyjaśnić. Z drugiej strony bałam się prawdy.

NEL: Jasne, już schodzę.

Przewiązawszy przez biodra rękawy bordowej bluzy, wciągnęłam trampki. Co, jeśli to nie był dobry pomysł? Wciąż wahałam się nad decyzją. Słowo się rzekło, wycofanie się nie wchodziło w grę. Dam radę, chyba… Siląc się na obojętny wyraz twarzy, wyszłam przed dom. Chłopak stał na chodniku z uśmiechem od ucha do ucha. Zapomniał? Odwzajemniłam gest, próbując stwarzać pozory.
 – Jestem! To co?
 – Do parku?
 – Jasne.

Po kilku minutach spacerowaliśmy między drzewami. Chłopak przez całą drogę nawet nie wspomniał o wczorajszej nocy. Wszystko jasne, dla niego to mało ważny szczegół. Najwyraźniej rzeczywiście uważał to za zwykły impuls. Na co ja się łudziłam. Jest tylko moim przyjacielem, nic więcej. Skoro tego chce, dam mu to. Nie należałam do osób, z którymi się pogrywało.
 – James – zaczęłam – wcz… – Przerwała mi jadąca na rolkach Lily, wpadając na mnie.
Poleciałam do tyłu, zahaczając ręką o coś ostrego. Syknęłam z bólu, czując pulsującą ranę. Zacisnęłam szczękę, kiedy ciepła ciecz spłynęła mi po dłoni. Krew. Zmrużyłam oczy, patrząc na krzyczącą z bólu blondynkę. Powinna iść na aktorstwo. Dostałaby się bez żadnych wstępnych egzaminów. Nel, przestań. Ją naprawdę bolało. Prawda? Chwyciłam się za głowę, próbując skupić się na jednym punkcie. Jęknęłam, widząc, jak świat wiruje. Nie dobrze.
 – Wszystkiego w porządku? Boli cię coś? – Przerażony James kucnął przy niej.
Od kiedy on ma brata bliźniaka?! Może wzięłaby sobie tego drugiego?
 – Noga mnie starsze boli – zaskomlała.
 – Nel, zaraz przyjdę. Pomogę jej. Obiecuję, że wrócę.
Pięknie! „Wrócę. Pomogę jej. Obiecuję”. Miałam gdzieś tę obietnicę, skoro Lily zrobi wszystko, żeby tylko zapomniał o swojej obietnicy. AHG… Po moich policzkach zaczęły spływać mimowolne łzy. Bolało. Musiałam się jakoś podnieść. Spróbowałam powoli wstać, ale wszelkie wysiłki poszły na marne. Nie byłam w stanie ustać na lewej nodze. Po prostu sobie poszedł. Przyjaciel od siedmiu boleści. Telefon! Przecież mogłam nim zadzwonić. Zaraz, gdzie ja… Zaczęłam się za nim rozglądać. No tak… Zostawiłam go w domu. Nigdy nie brałam urządzenia, jeśli szłam na spacer. To okazał się jednak zły nawyk. Spojrzałam na rozciętą rękę. Wyglądała okropnie. Syknęłam. Może uda mi się jakoś wyciągnąć bluzę i…
 – Boże, Nel! – Przerażony Tom podbiegł do mnie, zdejmując słuchawki z uszu. – Co się stało? – Zdjął bluzkę z długim rękawem, pozostając w zwykłej koszulce. Obwiązał nią moją rękę.
 – James…
 – Albo nic nie mów – przerwał mi. – Zadzwonię po taksówkę, trzeba cię zawieść do szpitala. Muszą zszyć ci rękę. – Wyjął telefon.
 – Co tu robisz? – próbowałam odciągnąć myśli od pulsującego bólu.
 – Przyszedłem pobiegać. – Otarł moje łzy. – Yyy… Dzień dobry, jak daleko ma pan do parku? Stoi pan pod nim? Z której strony. Aha, dziękuję. – Rozłączył się. – Dasz radę wstać? – zapytał.
 – Próbowałam – stęknęłam, czując dyskomfort w nodze. Tom bez słowa wziął mnie ręce. – Dziękuję. Nie wiem, ile bym tu siedziała, gdybyś tu…
 – Spokojnie, oszczędzaj siły – zbeształ mnie. Westchnęłam cicho, kładąc głowę na jego ramieniu i przymykając oczy.

Pół godziny później czekałam na szpitalnym korytarzu ze zszytą ręką. Na szczęście noga nie została poważnie uszkodzona, a moje zawroty zostały spowodowane uderzeniem głową o chodnik. Lekarz powiedział, że miałam dużo szczęścia. Powiedzmy. Jak się teraz odwdzięczę Tomowi? Mogłam na niego liczyć bardziej niż na Jamesa. Dam mu szansę. Jedną jedyną. Spróbuję wrócić do relacji koleżeńskich. Kiedy spotkaliśmy się za pierwszym razem, wpadłam na niego, podczas gdy biegał. Następnie okazało się, że będziemy chodzili do tej samej szkoły, ta sama podstawówka i liceum. Tom to świetny materiał na przyjaciela. Znaliśmy się bardzo długo. Mimo że nie zawsze utrzymywaliśmy stały kontakt. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
 – O czym myślisz? – zagadnął Tom, siadając obok mnie. Moje policzki poróżowiały. Teraz?! – Lekarz kazał trzymać się zaleceń. – Podał mi receptę. – Taksówka już czeka. Dasz radę iść? – zapytał, wstając niepewnie.
 – Jeśli pomożesz mi wstać – zaśmiałam się. Chłopak podał mi rękę. – Dziękuję, że mi pomogłeś. – Podparłam się o ścianę, gdy już stałam o własnych nogach.
 – Nie ma o czym mówić. – Uśmiechnął się, pomagając mi ruszyć.
 – Jak ci się odwdzięczę?
 – Pójdziesz ze mną w niedzielę na ślub mojej mamy? – zapytał bez ogródek.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Zastanawiałam się czy to dobry pomysł, by z nim pójść. Co powinnam odpowiedzieć? Tom może i się zmienił, ale nigdy nie odbudujemy poprzedniej relacji.
 – Rozumiem. – Spuścił głowę.
 – Zaskoczyłeś mnie – westchnęłam. – Pójdę – dodałam po chwili ciszy. – Jednak najpierw – przystanęłam – musimy porozmawiać.
 – W takim razie zabieram cię na kawę. – Mrugnął okiem. – Oczywiście, jeżeli ci to nie przeszkadza – dodał zmieszany.
 – Skądże – zaśmiałam się.
Zastanawiałam się, co z tego wyniknie. Miałam nadzieję, że coś dobrego. Musiałam zdecydowanie mniej myśleć. Jeśli będę się nad wszystkim tak zastanawiała, prześpię ważny moment w życiu.

*

Czekałem z Lily na ławce, aż przyjedzie jej ojciec. Zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem zostawiając Nel samą, ale byłem pewien, że sobie świetnie poradziła. Nel to zaradna kobieta. Miałem nadzieję, że wybaczy mi i zrozumie. Nigdy celowo nie chciałem jej skrzywdzić. Musiałem szybko działać. Brown krzyczała z bólu a ona… Powinienem chociaż zapytać, czy wszystko w porządku. Teraz już na to zdecydowanie za późno. Jaki ze mnie przyjaciel, skoro nie potrafiłem zrobić tak prostej rzeczy? Tamten pocałunek odebrał mi zdolność racjonalnego myślenia. Za każdym razem, ilekroć ją widziałem, stawał mi przed oczami tamten wieczór. Pociągała mnie. Może jeśli wyślę jej SMS–a, odpisze. Naprawdę martwiłem się o to, czy bezpiecznie czekała.

JAMES: Jesteś cała? Potrzebujesz pomocy? Odezwij się, proszę.

A co jeżeli, stało się jej coś poważnego, a ją tam zostawiłem? Kretyn. Idiota. Powinienem zostać teraz z Lily. Błagam, Nel, odpisz… No tak. Zostawiała telefon w domu.
 – James, dziękuję ci. – Uśmiechnęła się. – Mam nadzieje, że to nic poważnego. – Spojrzała zmartwiona na swoją spuchniętą kostkę.
 – Ja też. – Odwzajemniłem go. – Do wesela się zagoi.
 – Jeśli chodzi o wesele – zaczęła niepewnie. – W niedziele mój tata bierze ślub. Pójdziesz ze mną? Jesteś pierwszym, którego zapraszam, ponieważ miałam nadzieję, że się zgodzisz.
I co odpowiedzieć? Chciałem zaprosić Nel na kajaki. Dobrze, że jej tego jeszcze nie zaproponowałem. Zostawienie jej, zwłaszcza teraz, to cios poniżej pasa. Dziewczyna okazała się zupełnie inna. W ogóle nie przypominała tej z opowieści. Może skrzywdziła Nel, ale pragnęła wszystko naprawić. Obiecała mi to. Każdy zasługiwał na druga szansę.
 – Dobrze. – Zerknąłem na jej twarzy. – To chyba twój tata. – Wskazałem na srebrnego mustanga, parkującego obok nas.
Wysiadł z niego wysoki mężczyzna o posiwiałych włosach. Ubrany w śnieżnobiałą koszulę i niebieskie jeansy, zdjął okulary przeciwsłoneczne.
 – Dziękuje panu. – Podał mi rękę, uśmiechając się.
 – Drobiazg.
 – Może pojedziesz z nami? – zaproponował, pomagając Lily wsiąść do auta. – Chciałbym cię lepiej poznać. – Zamknął drzwi od strony pasażera. – Dużo o tobie słyszałem. – Spojrzał na córkę.
 – Może następnym razem. – Odmachałem blondynce. – Niedługo muszę stawić się w pracy. – Zerknąłem na zegarek.
Teraz najważniejsza jest Nel. Będzie na mnie zła. Dobrze wiedziałem, jak zareaguje na to, że zostawiłem ją dla Lily. Postąpiłem pochopnie, ale nie cofnę czasu. Zawsze stosowałem się do tego, że najgłośniej krzyczą najmniej poszkodowani, ale… Sam nie wiem, dlaczego tym razem zachowałem się inaczej. Przeproszę ją za zignorowanie jej. Nawet na nią zerknąłem.
 – W takim razie, do zobaczenia. – Wsiadł do auta.
 – Do widzenia. – Uśmiechnąwszy się, ruszyłem w stronę miejsca wypadku.
Pośpiesz się James. Może tam nadal czeka. Bluza Nel… Krew? Świeża… Szkło! Cholera! Kretyn! Może sama wstała… Co, jeśli zabrała ją karetka?! Jeżeli stało się jej coś poważnego, poćwiartuję się. Nie zdziwię się, jeżeli mnie znienawidziła.

*

Siedziałam przy stoliku, czekając aż Tom przyniesie nam zamówienie. Już dawno powinnam przeprowadzić z nim tę rozmowę. Dlaczego wcześniej tchórzyłam? Ach tak… Byłam wściekła. Sama już nie wiedziałam komu ufać, a kogo powinnam unikać. Z jednej strony James, z drugiej Tom. James to mój przyjaciel. Co prawda zostawił mnie, ale wcześniej zawsze stawał na wysokości zadania. Tom już mnie zranił i to nie raz, mimo że ostrzegałam go. Kochałam Jamesa tak jak nikogo dotąd. A Tom to przeszłość. Westchnęłam zrezygnowana. Szkoda, że kula mówiąca, jak należy postąpić to fikcja. Znacznie ułatwiłaby życie.
 – Nasze zamówienia. – Uśmiechnął się, stawiając dwa kubki z mrożoną kawą. – Coś się stało? – zapytał, siadając.
 – Nic. – Zbyłam go, machając dłonią. – A więc… – zaczęłam.
 – A więc… Nel, posłuchaj… Wiem, że bardzo cię zraniłem. Nie powinienem jej ufać. Myślałem, że cię znam, ale te wszystkie sytuacje wyglądały jakby…
 – To była moja wina. – Spuściłam głowę. – Wiem – westchnęłam. – Tym bardziej się na tobie zawiodłam. Nie posunęłabym się do takich rzeczy, dobrze o tym wiesz. Ufałam ci.
 – Nel… Naprawdę żałuję, że wehikuł czasu jest bajką. Kiedy przestałaś się do mnie odzywać, Lily również. Dotarło do mnie wtedy, co tak naprawdę zrobiłem. Wydawało mi się, że stoję po właściwej stronie, ale prawda okazała się zupełnie inna. Straciłem osobę, na której zależało mi najbardziej. Zniknęłaś na jakiś czas ze szkoły. Bałem się, że coś ci się stało. Wielokrotnie do ciebie przychodziłem, ale nie chciałaś mnie widzieć. Jestem kretynem, pff. To za mało powiedziane. Proszę tylko o jeszcze jedną szansę. Daj mi pokazać, że naprawdę żałuję. Proszę. – Spojrzał na mnie błagalnie.
Patrzyłam na niego zdezorientowanym wzrokiem. Nie wiedziałam, co powiedzieć. W szpitalu postanowiłam, że dam mu szansę. Zna Lily i wiedział, do czego zdoła się posunąć. No właśnie. Ona jest przebiegła, zrobiła wszystko, żeby popsuć mi życie. Z drugiej strony, kiedyś pewnie będę jej potrzebowała. Nie dało się wejść dwa razy do tej samej rzeki. Lily jest zbyt zajęta Jamesem, by zwrócić uwagę na Toma. Czasami zastanawiałam się, jakby wyglądało moje życie, gdybym jej nie poznała. Prawdopodobnie znajomość z Jamesem poszłaby w zapomnienie i byłabym w związku ze starym przyjacielem. Kto wie. Uśmiechnęłam się do niego.
 – Dobrze, dostaniesz tę jedyną szansę. Tylko proszę – zawahałam się – wykorzystaj ją dobrze.
 – Obiecuję. – Położywszy swoją dłoń na mojej, ścisnął ją lekko. – Nie zawiodę cię drugi raz. O, właśnie! Pomogłabyś mi w piątek, wybrać garnitur na ten ślub?
 – Jasne – zaśmiałam się, przykładając słomkę do ust.

            Wdrapałam się po schodach przy pomocy kul, które zostawił mi Max przy drzwiach na prośbę Toma. Rodziców na szczęście nie było w domu, co oznaczało brak zbędnych pytań. To wszystko pokomplikowało się bardziej, niż myślałam. Tom naprawdę żałował. Myślałam, że dobrze zrobiłam. Jeśli znowu zawiedzie… No cóż. O trzeciej szansie mógł pomarzyć. Weszłam powoli do pokoju. Położyłam bluzę na parapet otwartego z jednej strony okna, wzdychając ciężko. Podniosłam wzrok, napotykając oczy Scotta. Zaskoczony wypuścił z rąk książkę, którą właśnie trzymał w ręce. Pokręciłam przecząco głową, zamykając okno. Spuściwszy roletę, położyłam się na łóżku. Hudson okazał mi większe wsparcie niż on. Nie chciałam go na razie widzieć, mimo że byłam gotowa wysłuchać jego wyjaśnień. Przymknęłam oczy, chcąc się zrelaksować. Marzyłam o śnie i odrobinie spokoju. Chodzenie o kulach okazało się dużo trudniejsze. To trochę jakby… Trudno to zdefiniować. Moje mięśnie rąk zdecydowanie wymagały ćwiczeń. Boleśnie się o tym przekonałam.

            Przetarłam zaspane oczy. Musiało mi się przysnąć. Ziewnęłam, siadając na łóżku. Natychmiast tego pożałowałam. Przy biurku siedział James, kołysząc się na krześle. Pewnie Max go wpuścił. Chłopak patrzył na mnie wyczekująco, jakby oczekiwał, że na niego nakrzyczę. Nic z tych rzeczy, po prostu go zignorowałam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Może zachowywałam się jak zbuntowana nastolatka, ale tak po prostu chciałam. Wiedziałam, że jeśli zacznę rozmowę teraz, popłaczę się jak dziecko. Zdecydowanie to nie zachowanie dojrzałej kobiety. Z trudem wstałam z łóżka, próbując doczłapać się do torebki.
 – Nel, przepraszam – powiedział ze skruchą w głosie i obawą. – Musiałem szybko działać. Myślałem, że sobie poradzisz. – Spuścił wzrok, wstając.
Skupiłam się na szukaniu ochronnej pomadki, którą ostatnio kupiła mi mama. Powiem bratu, żeby go tu więcej nie wpuszczał. Ma zakaz wstępu. Usiadłam na łóżku, zgarniając po drodze szkicownik z ołówkiem. Otworzyłam na pustej stronie, czując na sobie wzrok bruneta.
 – Neli, nie ignoruj mnie. Proszę. Porozmawiajmy.
Oblizałam dolną wargę, zastanawiając się nad pierwszą kreską. Zrobię tak. Luźny warkocz na prawym ramieniu i… i luźny sweter, który będzie je odsłaniał.
 – Nie zachowuj się jak dziecko.
Powstrzymałam prychnięcie, przełykając ślinę. Oczy będą ze smutnym błyskiem. Hm… Delikatnie otwarte wargi. Tak, tak będzie dobrze.
 – Naprawdę myślałem, że sobie poradzisz. – Wyrwał mi szkicownik. – Wiem, że…
 – To źle myślałeś – warknęłam. – Gdyby nie Tom, prawdopodobnie straciłabym przytomność. – Wsunęłam do kieszeni spodni telefon. – A teraz wybacz, ale spieszy mi się. – Udałam się w stronę drzwi wsparta o kule.
 – Usiądź i porozmawiamy. – Złapał mnie za nadgarstek. – Dobrze wiesz, że nie skrzywdziłbym cię specjalnie. Przepraszam.
 – A h a – powiedziałam powoli. – Och… Chyba już to zrobiłeś. Wiesz? – zapytałam opryskliwie, otwierając drzwi. – Ale… Dobrze, że tak się stało. Przynajmniej postanowiłam odbudować swoją relację z Tomem. – Spojrzał na mnie zaskoczony. – Dobrze słyszałeś, dałam mu drugą szansę. Nie zostawił mnie, chociaż traktowałam go jak śmiecia. Jak widać, na niego mogłam liczyć. – Chciałam wyjść, ale chłopak nie pozwolił mi na to, przytulając do siebie. Próbowałam się wyrwać z mocnego uścisku, ale wszelkie próby szły na nic. Przymknęłam oczy, wtulając się w niego. Poddaję się.
 – Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam – szepnął, całując mnie w głowę. – Obiecuję, że już nigdy więcej cię nie zostawię. – Objął moją twarz dłońmi.
Uśmiechnęłam się do niego. Dlaczego mu tak szybko uległam? To zły znak.

*

Będzie pamiętać o tym bardzo długo. Co do jednego miała rację. Gdyby leżała tam nieprzytomna… Obraz leżącej we krwi dziewczyny przyprawił mnie o skurcz żołądka. Cieszyłem się, że Tom tamtędy przechodził. Pomógł jej, kiedy ją zostawiłem. Nel dała mu drugą szansę. Myślałem, że skończyła tamten etap i znajomość. Westchnąłem. Nigdy nie czułem takiego strachu, jak wtedy, gdy oznajmiła mi, że postanowiła odbudować z nim relację. Nagła obawa, że może mi ją zabrać, przerażała. Sam na to zasłużyłem. Musiałem jej to jakoś wynagrodzić. Tomowi należały się podziękowania, co przyjdzie mi z wielkim trudem. Zorientowawszy się, że nadal obejmuję jej twarz, zmieszany wziąłem swój telefon leżący na biurku. Powiedz coś Scott.
 – W ramach przeprosin – zacząłem – zapraszam cię w piątek do kina. – Uśmiechnąłem się. Dziewczyna spojrzała na mnie zakłopotana. – Zajęta? – Zmarszczyłem brwi.
 – Obiecałam Tomowi, że w piątek po szkole pomogę mu wybrać garnitur. Zaprosił mnie w niedzielę na ślub jego mamy. – Spojrzała na swoje dłonie.
 – Wiesz, zabawne – przyznałem zakłopotany. – Też idę na ten ślub. Lily mnie zaprosiła. – Przyjrzałem się jej uważnie.
 – Ile zostało ci do zmiany?
 – Trzy godziny. – Spojrzałem na zegarek. – Wybieram się do sklepu kupić garnitur. – Skrzywiłem się.
 – To – zaczęła – co ty na to, żebym pomogła ci z wyborem garnituru, a ty mi z sukienki? Wszyscy mnie w tamtej widzieli. Wiesz, że nie mam ich za dużo. A poza tym, coś nowego zawsze się przyda – zagadnęła.
 – Świetny pomysł! – Klasnąłem. – To co, idziemy? – Przytaknęła. – Pomogę ci zejść. – Wziąłem ją na ręce. Dziewczyna zaczęła się śmiać.
 – James, nie musisz mnie znosić. – Objęła moją szyję.
 – Racja – przyznałem – chcę.

*

Wręczyłam wcześniej Jamesowi kilka kompletów garniturów. Szary mu nie pasował, a czarny okazał się zbyt standardowy. Uważałam, że w trzecim będzie wyglądał najlepiej. Zastanawiałam się nad szaro-granatowym, dobrze na nim leżał. Do tego biała koszula i coś pod szyję. Ostatecznie wyszedł w ciemnogranatowym, poprawiając rękawy. Czasami zapominałam, jak bardzo był przystojny. Zarumieniona, podeszłam do niego.
 – I jak? – Uśmiechnął się szelmowsko. Poprawiwszy mu kołnierzyk, przejechałam po nim, zostawiając ręce na klatce piersiowej.
 – Wzięłabym ten. – Dźgnęłam go palcem w pierś. – To co? – Odsunęłam się do tyłu, by jeszcze raz spojrzeć na całość. – Wybierzesz jeszcze jakiś krawat i moim zdaniem będzie dobrze.
 – W takim razie, bierzemy go. – Poruszył sugestywnie brwiami, wracając do przymierzalni. – Odwiesisz? – Wyciągnął niepotrzebne komplety.
 – O, jasne.
Odwiesiłam je na wieszak.
Mieliśmy swoje miejsce na świecie zupełnie jak te garnitury. Kiedy klient odwiesił je na inne miejsce, panował mały chaos. Rozmiary i marki nie zgadzały się ze sobą. Tak samo było z nami. Jeżeli słuchaliśmy innych i pozwalaliśmy się ciągle przestawiać, w naszym życiu panował nieporządek, nad którym mogliśmy zapanować tylko my. To przykre, ale żyliśmy w takiej rzeczywistości. Są osoby, które udawały innych, ponieważ pozostałym nie pasował ich charakter.
 – Gotowy? – zapytałam, czując, że chce mnie przestraszyć.
 – Tak – zaśmiał się. – Nic nie ujdzie twojej uwadze.
Pokazałam mu język.
 – To co? Idziemy kupić sukienkę?
 – Wcześniej widziałam taką fajną, długą granatową. Gdzieś tu powinien być ten sklep. – Pociągnęłam go w stronę sklepu. – Miałam ją zamiar kupić przez Internet, ale to trochę ryzykowne.
 – Wiem. – Zatrzymał się nagle, pociągając mnie za sobą. – O tę chodzi? – Wskazał sukienkę na wystawie.
 – Tak, dzięki. – Przytaknęłam głową. – Wydawało mi się, że ten sklep jest dalej.
 – Nel, obiecasz mi taniec? – zapytał, przyciągając mnie do siebie.
 – Jeśli lubisz mieć podeptane stopy. – Wzruszyłam ramionami.

1 komentarz:

  1. Ej, nie wiem gdzie zniknął mój komentarz xd przecież go pisałam xd
    James jest debilem, no jakby nie nowość... ja nie rozumiem jak mógł ją tak po prostu zostawić... cudownie.
    Jakbym była na miejscu Nel to bym mu nie wybaczyła xd nie ma szans xd
    Jeśli Tom jest taką przeszłością to powinna w końcu zerwać z nim konrakt i żyć własnym życiem. Inaczej nigdy nie odetnie się od przeszłości. Wiem co mówię xd
    Tom nawet drugiej szansy nie powinien dostać, nie mówiąc już o trzeciej xd
    I brawo Nel xd lepiej kogoś zignorowac niż krzyczeć xd bardziej boli xd
    Ona ma do niego sentyment xd i to źle xd Powinna go w dupę kopnąć, bo to on zachowuje się jak dziecko, a nie ona xdd

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest motywujący!