***
Poprawiłam się, słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości. Tom. Zaproponował
spotkanie. Dlaczego wciąż próbował? Dałam mu jasno do zrozumienia, że wyczerpał
limit szans. Lea powiedziała, że jego wiadomości to dręczenie. Kiedy James
dowiedział się przypadkiem o całej sprawie, zdenerwował się. Zdenerwował? To za
mało powiedziane. Wściekł się. W ostatniej chwili powstrzymałam go przed
rozmową z Hudsonem. Eliza uważała natomiast, że Tom był zazdrosny o Jamesa.
Ostrzegałam Hudsona przed Lily, ale zrobił po swojemu. To jego wybór.
Zdyszana Lea dopadła mnie
na korytarzu. W oczach miała iskierki, a szeroki uśmiech zdradzał jej
podekscytowanie. Brunetka – szczęściara, dołączyła do Elizy. W zeszłym roku
skończyła liceum. Stevenson jako najstarsza pierwsza wybrała się na studia dwa
lata temu. Tak właściwie to ostatnia dołączyłam do naszej paczki. Dziewczynie
ewidentnie chodziło o Jacka. Nigdy nie przychodziła do szkoły w środku lekcji.
– Zapytał się! – Podskoczyła z radości. –
Jestem jego dziewczyną! – zapiszczała.
– Też się cieszę, że cię widzę – zaśmiałam
się.
– Przepraszam. – Dosiadła się. – Gdzie wasz
nauczyciel?
– Spóźnia się dwadzieścia minut – westchnęłam.
– A twoje zajęcia?
– Odwołali nam ostatnie dwie godziny. Idę
powiedzieć Elizie! Cześć. – Przytuliwszy mnie, bezzwłocznie udała w stronę
wyjścia
Nigdy nie wiedziałam jej
tak szczęśliwej. Miałam nadzieję, że Jack zaplanował randkę po organizowanej
wystawie. Bardzo mi zależało, żeby przyszły. To pierwszy tak duży wernisaż, na
którym będą wybrane prace. Poniekąd od niego zależała przyszłość wielu
licealistów.
– Przepraszam was, zatrzymano mnie w spawie
wystawy. – Uśmiechnęła się do nas podchodząca nauczycielka. Weszła jako
pierwsza do klasy.
Automatycznie ruszałam za
nią, ale zostałam popchnięta przez Brown. Na szczęście Sam zdążył złapać moje
ramię. Lily cały czas próbowała pozbyć się swoich przeciwników. Parę miesięcy
temu złamała mi nos. Graliśmy w kosza i akurat przez przypadek trafiła piłką w
moją twarz. Mówiąc o tym Jamesowi, zdenerwowałam go jeszcze bardziej.
– Nie siadajcie. Pomożecie nosić obrazy, tylko
proszę… ostrożnie. – Spojrzała błagalnie na chłopaków.
– Nel. – Lily do mnie podeszła. – Pomogę ci z
twoimi dziełami.
– Poradzę sobie. – Chwyciłam jeden z nich. –
Zajmij się swoimi. – Wyminęłam ją.
Po kilku minutach przenoszenia obrazów wszystkie znalazły się w auli.
– Dziękuje, jesteście wolni. Możecie iść do
domu. – Nauczycielka posławszy nam ostatnie spojrzenie opuściła pomieszczenie.
Wyszłam przed szkołę,
udając się spacerem w stronę domu.
– Nel. – Lily chwyciła mnie za rękę.
Zaskoczona, wyrwałam ją. – Przepraszam za ten złamany nos. Powinnam bardziej
uważać. – Spojrzała na mnie wyczekująco.
Co? Jak… Przecież, jeszcze
kilka minut temu przewróciłabym się przez nią. To pewnie jeden z jej punktów,
który pomagał jej zamydlić Jamesowi oczy. Podsłucham jej rozmowę z
dziewczynami. Była bardzo pewna siebie,
jakby Scotta jadł jej z ręki.
– Odpuść sobie – warknęłam odchodząc.
Jak powiem o tym
brunetowi, nie uwierzy. Przyspieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej uwolnić się od blondynki.
– Nel! – Tom złapał moją dłoń.
Dlaczego wszystkie debile
uwzięły się dzisiaj na mnie! I gdzie ta sprawiedliwość?! Ugh… A zapowiadało się
tak przyjemnie.
– Proszę, porozmawiajmy.
Muszę ci o czymś powiedzieć. – Spojrzał na mnie
błagalnym wzrokiem. – To naprawdę ważne.
– Puszczaj! – warknęłam, wyrywając rękę.
– James…
– Ogłuchłeś?! – Zza moich pleców wyłonił się
brunet. – Powiedziała, że masz ją zostawić. – Zmroził go wzrokiem.
Tom wpatrywał się we mnie
wyczekująco. Myślałam, że dałam mu jasno do zrozumienia, by w końcu dał sobie
spokój. Jeszcze trochę… Jeszcze trochę i odetnę się od tego wszystkiego.
Zostawię Brown i Toma za zamkniętymi drzwiami.
– Jak chcesz. Pamiętaj, że możesz zawsze na
mnie liczyć. – Odszedł naburmuszony.
Liczyć?! Na niego?! Po tym
wszystkim?! Kiedy w końcu do niego dotrze?! Dość tego! Zła ruszyłam w drogę
powrotną. Nikt mnie jeszcze nie zranił tak bardzo jak on to zrobił. Uspokój
się… Powstrzymywałam cisnące się do oczu łzy, zagryzając dolną wargę.
– Poczekaj. – James przyciągnął mnie do
siebie, przytulając mocno. – Odwiozę cię, chodź.
– Co robiłeś pod szkołą? – zapytałam, gdy
siedzieliśmy już w aucie. – Dyrektor…
– Nie, nie dyrektor – przerwał mi. – Miałem do
załatwienia… jedną bardzo ważną sprawę.
– Dziękuję za to… Za to, że go spławiłeś. –
Spojrzałam za okno. – Przyjdziesz na wystawę? – zmieniłam temat.
– Oczywiście. To twoja pierwsza wystawa. Jak
mógłbym przegapić coś tak ważnego? – Szturchnął mnie w ramie. – Rozchmurz się.
Znajdziesz kogoś wartego uwagi. W razie kolejnych niespodzianek zawsze będę
obok. – Puścił oczko.
Brunet kolejny raz uratował mnie przed społeczną porażką. Zawsze pojawiał
się w odpowiednim momencie i jeszcze nigdy mnie nie zostawił. Mogłam liczyć na niego w każdej chwili. Zupełnie jak anioł stróż.
– Wiesz – zaczął niepewnie – może wybralibyśmy
się razem na spacer po wystawie?
– Z wielką chęcią. – Szturchnęłam go w ramię.
Zaczął się śmiać. Wariat. – W ogóle, zgadnij, co się dzisiaj wydarzyło… Lily
mnie przeprosiła. Również uważasz, że to podejrzane? Sam wiesz, co się stało i
jak skończyło, kiedy ostatnim razem próbowała przeprosić. – Scott spoważniał.
– Coś się stało? James?
– Nic. – Wysilił się na uśmiech. – Wszystko
dobrze. Jesteśmy. – Zaparkował na podjeździe.
– Powiesz, po co byłeś w szkole? – zapytałam,
wyciągając karteczkę reklamującą wystawę. – Trzymaj. – Podałam mu ją.
– Po nic ważnego – westchnął, wpatrując się w
kartkę. – Nel…
– James! – krzyknął Matt.
– Wybacz, ale muszę iść sprawdzić, czy czegoś potrzebuje. – Uśmiechnął się. – Do zobaczenia.
– Hej!
– Odezwę się później! – krzyknął zza płotu, na
co się zaśmiałam.
Przekroczyłam próg domu,
odkładając klucze na stolik. Roześmiałam się, kiedy mój telefon zawibrował. Pewnie
znowu zapomniał czegoś powiedzieć. Wyjąwszy urządzenie z kieszeni, odblokowałam
ekran. Nieznany? Chwila… Przecież to numer Toma. Miałam serdecznie dość jego
uporczywych prób rozmowy ze mną! Usunę tę wiadomość. Nawet nie będę czytać. A
jeśli… Ugh… Zdecyduj się. Odczytam, ale nie odpiszę.
Nie chcę, żebyś cierpiała, dlatego Ci to powiem. James za twoimi plecami
spotyka się z Lily. Poprosił ją, żeby cię przeprosiła. Uważaj na siebie – Tom
To wyjaśniało dlaczego
unikał odpowiedzi, gdy pytałam. Sytuacja zaczynała coraz bardziej przypominać
historię z szatynem. Zatrzymaj się Nel! James by mnie nie okłamał – tym
bardziej zranił. Wie o wszystkim, nie da się złapać w sidła
dziewczyny. Detektyw potrafił wyczuć fałsz. Zresztą, wtedy pod gabinetem
dyrektora to zauważył. Porozmawiam z nim i wszystko się wyjaśni. To na pewno
trwało krótko. Usiadłam na łóżku, odkładając urządzenie. Może uporczywe
wiadomości Toma coś znaczyły. Co jeżeli powinnam dać mu jednak szansę? Stracone
zaufanie trudno odbudować, ale w końcu mogłam powiedzieć nic nie znaczące
„cześć”. Podczas wystawy nasze prace będą wisiały obok siebie. Wystawa!
Zapomniałam! Miałam kupić sukienkę. Szybko sobie przypomniałam. Samej
przecież bez sensu jechać, a Eliza jest zajęta. Pojechała z Mattem nad jezioro
od razu po zajęciach. Błagam Lea, bądź wolna. Zadzwoniłam do brunetki, ale
włączyła się poczta głosowa. Super. Kto mi teraz pomoże? James. Wiedziałam, że
takie wypady specjalnie do niego nie przemawiały, w czym utwierdziły go zakupy
z Elizą, ale może zrobi wyjątek i zlituje się nade mną.
NEL: Co robisz?
JAMES: Przeglądam akta, które muszę wziąć ze
sobą do pracy.
NEL: A masz może wolną godzinkę ;D
JAMES: Zależy dla kogo
NEL: Mnie??
JAMES: Hm… Myślę, że coś się znajdzie ;P
NEL: Potrzebuję doradcy w wyborze sukienki.
JAMES: Rozumiem, że dziewczyny Cię wystawiły?
NEL: To jak??
JAMES: Zaraz zejdę. Spotykamy się przy
samochodzie.
Spakowawszy z pośpiechem
portfel do torebki, wybiegłam z domu. James czekał przy aucie. Uśmiechnąwszy
się do niego, bez słowa zajęłam miejsce pasażera. Uważałam, że to odpowiednia
chwila, by wyjaśnić tamtą sprawę. Jestem pewna, że jest jakieś
wytłumaczenie. Może poprosił ją, by mnie przeprosiła i nic poza tym. Tom chciał
prawdopodobnie się na nim zemścić za zajście przed szkołą. Scott to mądry
człowiek. Wie, co robi – jest dorosły. Mam nadzieję. Nie wiedziałam,
czy byłabym w stanie podnieść się z tego samego dołu. Westchnęłam, przykładając
czoło do szyby.
– Nad czym tak myślisz? – Uśmiechnął się do
mnie po chwili ciszy. – Coś się stało?
– Zadam ci pytanie, dobrze?
– Jasne. – Zmarszczył brwi, zastanawiając się.
– Wiesz, że możesz pytać o wszystko.
– Poprosiłeś Lily, żeby mnie przeprosiła –
stwierdziłam bez ogródek.
Wciągnął powietrze
zaskoczony. Czyli jednak to prawda. Miał minę jakbym przyłapała go na czymś, co
miało pozostać tajemnicą. Zresztą, to jeszcze o niczym nie świadczyło.
– Nel – westchnął – dowiedziałem się, że
przyjaźniłyście się kiedyś…
– Założę, że od niej – prychnęłam, przerywając
mu. – Nie tłumacz się. Nie musisz.
– Chcę ci to wytłumaczyć. – Spojrzał na mnie
błagalnie. – Proszę, wysłuchaj mnie. – W jego oczach czaiła się nadzieja i…
strach? Skinęłam głową, zgadzając się. – Przedstawiła mi swój bieg wydarzeń.
Nawet nie chciałem jej słuchać. Robiłem zakupy na nasz wypad poza miasto.
Zatrzymała mnie swoją natarczywością. Historia, którą mi opowiedziała, różniła
się od twojej i to bardzo – urwał. Czy on właśnie, próbował mi powiedzieć, że jej
uwierzył? – Coś w niej nie grało. Znam cię i wiem, że nie posunęłabyś się do
skłócenia jej z chłopakiem. Dlatego postanowiłem wszystko przebadać i ją
poznać.
– Ile?
– Miesiąc.
Ciekawe, jak długo
zamierzał to jeszcze ukrywać. Tomowi należały się podziękowania, gdyby dał mi
spokój, dalej żyłabym w niewiedzy. Byłam dorosła i potrafiłam zrozumieć
niektóre sprawy. James dobrze o tym wiedział. Unikałam pakowania się dwa razy w te same sytuację.
Wystarczyło mi wrażeń. Obiecałam sobie, że nie pozwolę jej drugi raz kierować
moim życiem i nie zamierzałam z tego zrezygnować. Wysiadłam, gdy zaparkował pod
centrum.
– Nel… Lily jest podejrzana o liczne kradzieże
i muszę przebadać tę sprawę. Nic poza tym.
– Po co mi to mówisz? – zapytałam
zaciekawiona. – Ukrywałeś to przez miesiąc. Zresztą, nie interesuje mnie to.
Rób, co uważasz za słuszne.
– Wiedziałem, jak zareagujesz. Pomiędzy nami
zostaje tak samo.
– Wiem – westchnęłam. – Tylko po prostu…
– Kończymy ten temat. – Podrapał się po karku.
– Chodź. Musimy kupić jakąś sukienkę na wystawę, w której powalisz wszystkich
na kolana.
Przez godzinę przymierzania niczego nie znalazłam. Scott podawał mi ciągle
sukienki, po czym odsyłał do przymierzalni. Niektóre miały tak kosmiczne ceny,
że odwieszałam je na miejsce. W mojej głowie panował kompletny chaos, ponieważ
znalazłam się pomiędzy młotem a kowadłem. Z jednej strony ufałam mu i
wiedziałam, że mnie nie zrani. Wcale nie byłam zdziwiona podejrzeniami śledczych. Z drugiej strony, Lily to przebiegła i
bogata przeciwniczka. Łatwo nimi manipuluje. Ludzie w szkole robili wszystko,
by dostać się do jej grupy, która zazwyczaj miała największe profity ze wszystkiego. Jamesowi trudno będzie zdecydować, komu
powinien wierzyć. Musiałam czekać na dalszy przebieg wydarzeń. To jedyne
wyjście, jakie pozostało. Nie potrafiłam skończyć tej
znajomości.
James podał mi kolejną
sukienkę. Przyjrzałam się jej. Oliwkowa i do tego bardzo ładna. Tylko… Trzysta
dolarów? On chyba oszalał, stanowczo przekroczyła mój budżet. Nawet gdybym
dysponowała taką ilością pieniędzy, wolałabym je wydać na dobre płótna, których
ostatnio zaczęło brakować.
– James, odwieś ją – powiedziałam twardo. –
Widziałeś jej cenę?
– Nie marudź, przymierzaj – zbeształ mnie. –
Chcę cię w niej zobaczyć.
Niechętnie wykonałam jego
polecenie. Kłócenie się z nim to bezsens – uparty osioł.
Przynajmniej sprawię mu przyjemność. Wygładziłam ją, wychodząc z przymierzalni. Scott,
odwróciwszy się, stanął jakby w szoku. Zarumieniłam się, widząc, jak skanuje
mnie wzrokiem. Zagryzłam wargę, kiedy zrobiło mi się gorąco. Chrząknęłam,
zwracając jego uwagę.
– Wow… Wyglądasz… Wow! – Wciągnął ze świstem
powietrze. – Bierzemy ją.
– James, jest za droga. Wezmę jedną z
wcześniejszych. – Podparłam się o boki.
– Ale mnie stać. – Uśmiechnął się, podchodząc
do mnie. O nie… Nie mógł wydawać na mnie pieniędzy. – I bez dyskusji. Idź się
przebrać. – Zgromił mnie wzrokiem. – Wyglądasz oszałamiająco. – Uśmiechnął się
szeroko, powodując kolejną falę czerwieni na mojej twarzy.
Cofnęłam się w stronę
przymierzalni, by odzyskać trzeźwość myślenia. Kiedy stał tak blisko, traciłam
jasność umysłu. Rozumiałam, że przyjaźniliśmy się, ale kupowanie tak drogich
prezentów to stanowczo za dużo. Ciężko pracował, żeby je zarobić. Zamiast
sprawić sobie przyjemność, wydawał swoje oszczędności na mnie. Spojrzałam ostatni raz w lustro poprawiając
włosy, zanim weszłam za kotarę.
– Weźmiemy ją. – Scott podał sukienkę
ekspedientce.
– Mieć takiego faceta to skarb – szepnęła do
mnie kobieta, mrugając na odchodnym.
Moje policzki poróżowiały.
Przygryzłam wargę, próbując odpędzić od siebie słowa, które przed chwilą
usłyszałam.
– Coś się stało? – zapytał zdezorientowany
chłopak.
Pokręciłam głową.
– Stawiam lody i bez dyskusji – uprzedziłam
jego zamiar. – Kupiłeś mi sukienkę za trzysta dolarów. Nie wykręcisz się Scott.
– Nie zamierzałem. – Pokazał mi język.
***
Tak długo czekałam na tę wystawę. A teraz co? Najzwyczajniej w świecie
tchórzyłam. A co jeśli im się nie spodobają? Zawsze znajdzie się ktoś, kto
będzie od nas lepszy. Jaki to będzie wstyd, jeżeli nikt nie podejdzie do moich
obrazów. Panikowałam. Uspokój się. Uspokój się i oddychaj. Na pewno
komuś się spodobają. Chociaż jednej osobie. Nie było się o co martwić – chyba. Bardzo długo się przygotowywałam na ten dzień.
Ważne, że wspierali mnie ludzie, którzy wiele dla mnie znaczyli.
– Hej. – James ścisnął moją rękę. – Wszystko
będzie dobrze. Jesteś świetna w tym, co robisz. – Uśmiechnął się do mnie. – A
teraz, pokaż klasę i uśmiech proszę. Mój szef będzie tu dzisiaj – zaśmiał się,
widząc moją minę. – Nie żartuję, przyjdzie. Christopher zawsze powtarza, że
masz wielki talent, więc chce zobaczyć to na własne oczy.
– Jejku… Mam nadzieje, że pominął fakt o
nocnikowym okresie.
– Byłaś urocza – zaśmiał się. – Zwłaszcza w
tej różowej bluzeczce z gąsienicą
Jęknęłam, czerwieniąc się coraz bardziej.
– Zawsze mogło być gorzej. – Przyciągnął mnie
do siebie za biodro. – Tak jak wtedy, gdy biegałaś z pieluchą na głowie,
wołając „Kupa!”.
Zakryłam twarz dłońmi,
chowając się w jego ramionach.
– Wiem o tym tylko ja – zarechotał.
– Dziękuję, że przy mnie jesteś. – Oderwałam
się po chwili. – To dla mnie bardzo ważne. – Spojrzałam na ludzi wchodzących
przez drzwi. Zaczyna się. Uspokój się i pamiętaj żeby oddychać. Wszystko
będzie dobrze.
– Nie potrafiłbym zostawić Kapitana Kupy bez
pomocy. Nel…
– Córcia! – przerwała mu moja mama. – One są
świetne. – Przytuliła mnie.
– Posłuchałaś mnie. – Z twarzy babci biła
duma. Tak się cieszyłam, że jednak przyszli z dziadkiem. – Nie zgadniesz, kto
przyszedł! Ashley! Jak się dowiedziała o wystawie, sama zaproponowała, że
przełożymy spotkanie. – Uściskała mnie.
Ta gderliwa staruszka,
przeniosła spotkanie? Co więcej, traci czas na niedojrzałą młodzież? Nie wiem, co jej mąż wsypał do herbaty, którą zawsze pije,
ale mógłby to robić częściej.
Po wystawie udałam się z Jamesem na obiecany spacer po plaży. Potrzebowałam
chwili odpoczynku od tłumu i hałasu, jaki panował na sali. Szum Oceanu
Spokojnego skutecznie pozwolił mi się zrelaksować. Dzisiejszy wieczór uznałam
za udany. Nikt się nie spodziewał, że pojawią się przedstawiciele uczelni,
którzy szukali najlepiej zapowiadających się artystów. Kto by pomyślał, że
jeden wieczór zapewni przyszłość wielu uczniom. To najlepszy dzień w moim
życiu. Jeżeli chodziło o Brown – od dnia przeprosin, nie wchodziła mi w drogę,
z czego byłam zadowolona. Moje życie w końcu się uspokoiło. Spojrzałam na niebo
usypane gwiazdami. Dzisiejsza noc okazała się wyjątkowo piękna.
– To co – zaczął James z
uśmiechem – udało się Kapitanie Kupa.
– Proszę… To żenujące!
Boję się spytać, o czym jeszcze wiesz. Chyba go zaknebluję i wrzucę do piwnicy.
– Odchyliłam głowę do tyłu.
– Nie masz piwnicy. – Parsknął śmiechem.
– Ale ty masz.
– Pracuję w służbach, chyba będę musiał cię
unieszkodliwić. – Położył dłonie na moich biodrach.
– Ach tak? – Uniosłam pytająco brwi.
– Yhm… I nawet wiem jak. – Uśmiechnął się
łobuzersko, pochylając w moją stronę.
Zagryzłam wargę, patrząc
mu w oczy. Uśmiechnęłam się szeroko, popychając go do tyłu. Zerwałam się do
ucieczki, ściskają kurczowo sandały, by nie wypadły w biegu.
– I tak cię złapię!
Zaśmiałam się, czując, jak
woda łaskocze mnie w nogi.
– Marzenie!
Pisnęłam, kiedy zostałam
porwana do tyłu za biodra. Mężczyzna zawiesił mnie na swoim barku, rechocząc
głośno.
– Puść mnie! James!
– Dlaczego miałbym to robić? – zapytał rozbawiony. – Napaść na funkcjonariusza oraz
przetrzymywanie osób w piwnicy sąsiada jest zabronione.
– HA HA HA… Bardzo śmieszne, a teraz postaw
mnie na ziemi. Proszę…
Postawiwszy mnie na ziemi,
przyciągnął do siebie, obejmując w pasie. Patrzyłam w jego iskrzące się oczy,
rumieniąc się coraz bardziej. Niepewnie zbliżył się do mnie. Moje serce
przyspieszyło jakby miało natychmiast wyskoczyć z piersi. Jego ciepły oddech
łaskotał mój policzek. Jego dotyk przywoływał nowe fale gorąca, które zalewały
mnie z każdej strony. Objął moją twarz dłońmi. Położyłam ręce na jego
ramionach. Czując jego usta na swoich, przymknęłam oczy. Kochałam go. Czasami
zdawało mi się, że odwzajemniał moje uczucia, ale… wszystko mijało. Odwzajemniłam
pocałunek. Zawsze myślałam, że w takim momencie czas się zatrzyma i będę
chciała więcej, ale tak nie było.
– Przepraszam – szepnął, opierając swoje czoło
o moje. – Musimy wracać. Rodzice pewnie się o ciebie martwią. – Odszedł,
zostawiając mnie samą.
Stałam w szoku z otwartymi
ustami. Pocałował mnie, a teraz przepraszał? Skradł mi pierwszy pocałunek! I
co?! Teraz mnie tak po prostu odwiedzie do domu?! Woli udawać, że nic się nie
stało? Odwzajemniałam go! To coś znaczyło. To jakiś żart. Za co on mnie przeprosił?
*
Schowałem twarz w dłoniach. Zachowałem się jak ostatni dupek. Zacząłem
masować sobie skronie, próbując odpędzić czarne scenariusze. Odkręcę
wszytko. Przecież to ochłodzi i zniszczy wszystko, co osiągnęliśmy, jeśli
cokolwiek zostało. Co ja sobie myślałem?! Odwzajemniła go. Pragnęła tego
tak samo jak ja. Może żywiła do mnie podobne uczucia. Więc po jaką cholerę ją
przepraszałem!? Teraz na pewno nie zapomni dzisiejszego wieczoru. Pfff… Nie
zdziwię się, jeżeli skończy naszą znajomość. Nel to część mojego życia. Wpisała
się w nie na dobre. Pociągnąłem za końcówki włosów, próbując pozbyć się
wzrastającej we mnie złości. Zacząłem chodzić nerwowo po pokoju. Wymyślę
coś. Pokażę, że mi na niej zależy. Nie poddam się. Jesteś na mnie skazana.
Oblizałem wargę, patrząc na zasłoniętą roletę jej pokoju.
– James, potrzebuję koszulę! – Matt wtargnął
do pokoju. – Co jest? Czemu siedzisz przy zgaszonym świetle? – Zmarszczył brwi,
szukając włącznika.
– Myślę – bąknąłem, zasłaniając oczy przed
zapalonym światłem.
– Właśnie widzę. Chodzi o to, co zaszło na
plaży?
– Eliza ci powiedziała.
– Jest na ciebie wściekła, więc lepiej jej
unikaj. – Zaśmiał się. – Porozmawiaj z Nel i wyjaśnij wszystko.
– A co jeśli mnie przeniosą? Co wtedy? Będę
musiał wyjechać. Zostawię ją. To niesprawiedliwe.
– Bo niby kłamstwo
jest lepszym wyjściem. Biorę koszulę.
Cześć i czołem!
Znowu zapomniałam opublikować. Wybaczcie mi tę nie subordynacje.
Do zobaczenia!
James nie powinien jej tak rozpuszczać xd jeszcze się nauczy i co będzie xddd Ona ma się w nim zakochać, a nie w jego pieniądzach xd znaczy, byłoby fajnie xd Ale i takie laski istnieją xd
OdpowiedzUsuń