6/22/2019

Rozdział 6


Wysiadłam z samochodu Toma, omiatając wzrokiem cały parking znajdujący się przy kościele. Ślub wyglądał na huczną imprezę, sądząc po tak dużej ilości zaproszonych gości. Rozejrzałam się po zgromadzonych ludziach. Chyba tylko ja włożyłam sukienkę w niebieskim odcieniu, co mnie zaskoczyło. Kiedy uczestniczyłam w ślubie kuzynki, dużo pań wystroiło się w ten kolor. Dzisiaj natomiast przeważały kolory różu i beżu, więc cieszyłam się z dokonanego wyboru. Chociaż czułam się trochę głupio, ponieważ jako jedna z nielicznych, nosiłam na sobie ciemny kolor. Zerknęłam na dwie dziewczyny mierzące się srogim wzrokiem, przepełnionym zdenerwowaniem i złością (wręcz nienawiścią). Szybko zrozumiałam, że założyły te same kreacje. Byłam wdzięczna lekarzowi, ponieważ pozwolił mi tu dzisiaj przyjść. Stan kostki naprawdę się poprawił. Wróciłam do normalnego chodzenia, a to sukces. Niestety „podbijanie” parkietów odpadło. Zlecono mi, by ją odciążyć, więc żywsze tańce odpadały. Jeżeli przesadziłam ze spacerami, czułam w niej okropne pulsowanie i ból. Bandaż na ręce również trudno ukryć. Eliza zaproponowała, bym ubrała jej sweter, jednakże pogoda zmusiłaby mnie do jego zdjęcia. Wyglądałabym jak przybysz z Afryki. Tom powiedział, że wyglądam równie pięknie z nim, jak i bez niego. Zdawałam sobie sprawę, że podkolorował swoją wypowiedź, by umilić mi wieczór. Spojrzałam na uśmiechniętego chłopaka, który podał mi dłoń. Chwyciwszy go pod rękę, udaliśmy się w stronę kościoła. Zerknęłam jeszcze raz na jego uśmiechniętą twarz. Zastanawiałam się, o czym teraz myślał. Dawno nie widziałam go tak szczęśliwego. Co prawda urwałam z nim kontakt, ale obserwowałam go na korytarzu. Sprawiał pozory zadowolonego ze swojego życia, ale gdy zostawał sam, przygnębienie wracało. Jego smutne oczy wryły mi się głęboko w pamięć. Patrząc wtedy na niego, żałowałam, że przebaczenie przychodziło z takim trudem. Teraz to nieważne, ponieważ zaczęliśmy wszystko od nowa. Hudson przepuścił mnie, bym usiadła pierwsza w ławce. Rozejrzałam się po kościele, szukając Jamesa, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Wyszło chyba nawet tak, że ubraliśmy dzisiaj podobnego koloru stroje. Wpadłam na to, jadąc tu. Odwzajemniłam uśmiech Toma, który mocniej ścisnął moją dłoń.
 – Widzisz, jak się na ciebie gapią? – zapytał szeptem, na co zachichotałam.
W świątyni rozbrzmiał donośny dźwięk, Pachelbel Canon. Wstawszy, odwróciłam się w stronę czerwonego dywanu znajdującego się na samym środku. Po drugiej stronie stał James, wpatrując się we mnie uparcie. Spojrzałam na jasnoniebieską sukienkę jego partnerki. No tak, za wszelką cenę starała się mi dopiec. Poniekąd zazdrościłam jej tego, że obejmowała i przytulała się do niego. Oczywiście nie żałowałam, że przyszłam tu z Tomem. Zazdrość o mojego przyjaciela, w którym jak ostatnia kretynka podkochiwałam się i bałam wyznać, co tak naprawdę do niego czułam, okazała się silniejsza. Przygryzłam wargę, czując, jak brunet skanował mnie wzrokiem. Zignorowałam to, odwracając wzrok na wchodzącą do środka młodą parę. Pani Hudson wyglądała nadzwyczaj pięknie. Ubrała się w długą do ziemi suknię z tiulem od pasa w dół, której gorset składał się z koronki. Koniec jej welonu trzymały dwie małe dziewczynki (zapewne z rodziny). Razem wyglądali zjawiskowo. Panna młoda odłożyła swój bukiet, ułożony z czerwonych róż, po czym uklękli na wcześniej przygotowanym miejscu. Często wyobrażałam sobie swoją ceremonię ślubną. Czy wypełniłoby mnie szczęście, wychodząc za mężczyznę, z którym planowałam spędzić resztę życia? Kto upije się na naszym weselu i zapomni, co się działo na weselnej zabawie? I najważniejsze... Kto będzie moim wybrankiem?
Wysiadłam z auta z pomocą Toma. Jak na miliardera przystało, pan Brown zorganizował wesele w sali zamkowej. To trochę zabawne. On był zupełnie innym człowiekiem niż własna córka. Często słyszałam, jak rozmawiał z rodzicami o tym, że zrobi wszystko, bym znów zaprzyjaźniła się z jego dzieckiem. Oczywiście to wykluczone. Ona trwała przy swoim, aż zniszczy mi doszczętnie życie. Zastanawiałam się, czy uzyska z tego coś więcej niż chorą satysfakcję, która w końcu się skończy. Ojciec blondynki płacił dyrektorowi za każdy jej wybryk, mając nadzieję, że pewnego dnia jego pociecha poprawi swoje postępowanie. Odkąd przestaliśmy się przyjaźnić, dziewczyna drastycznie się zmieniła. Niespodziewanie zaczęła mnie upokarzać i rzucać wyzwiskami. Przy naszych pierwszych nieporozumieniach, próbowałam z nią o tym porozmawiać oraz wszystko wyjaśnić. Nie pozwoliła mi nawet dojść do słowa, ponieważ Hudson skutecznie mnie odstraszał. Cieszyłam się, że zaprzyjaźniłam się z dziewczynami.
Chłopak, podawszy mi bukiet kwiatów, sam wziął duże pudło z prezentem. Zakupił im zegar do sypialni, który kiedyś oglądał z mamą, oficjalnie panią Brown. To miłe, że pamiętał, co podobało się jego rodzicielce. Zachichotałam pod nosem, widząc przekrzywioną muszkę chłopaka. Nigdy nie zwracał szczególnej uwagi na to, jak wyglądał i co na siebie wkładał. Mimo to zawsze prezentował się świetnie. Poprawiwszy ją, ruszyliśmy w stronę młodej pary. Głupio się czułam, ignorując spojrzenie Jamesa, ale przyszłam z Tomem i to jemu powinnam poświęcać najwięcej uwagi. Widząc szeroki uśmiech panny młodej skierowany w moją stronę, odwzajemniłam go. Odebrawszy kwiaty, uścisnęła mnie mocno. Cieszyłam się, widząc ją szczęśliwą. Trzymałam kciuki, by zachowała szczęście na zawsze.
 – Jestem bardzo wdzięczna, że przyszłaś. Wyglądasz zjawiskowo.
 – Pani piękniej. Cieszę się, że państwo się znaleźli – skierowałam swoje słowa do obojga, podając rękę panu Brown.
 – Ja również. – Uśmiechnął się szeroko. – Dziękuję za to, że przyszliście.
Złożywszy życzenia, udaliśmy się do środka. Stałam oniemiała, patrząc na ogromną zamkową salę. Na samym środku sufitu, został namalowany obraz przedstawiający niebo, na którego chmurach zasiadali aniołowie wraz ze swymi chórami. Przyobleczone w białe szaty z zaciekawieniem wpatrywały się w gości. Granice misternie zdobionego pułapu stanowiły złote półkola. Pod nimi znajdował się biały gzyms ze złotym pasem na środku, który dzielił go na dwie części. Białe ściany sali ozdobiono marmurowymi płaskorzeźbami – kolumnami, w kolorze miodu. W środku dało się również zauważyć figury przedstawiające między innymi kobiety. Sama podłoga została ułożona w szachownicę z kremowo białych i brązowych kafli. Tom poprowadził mnie do stolika, przy którym zarezerwowano nam miejsce. Chłopak wyjaśnił, że będziemy siedzieli z jego przyjaciółmi. Odkąd pamiętałam, zawsze się przyjaźnił z Ericiem i zachowywali się jak rodzeni bracia.
 – Nel! – zawołał blondyn. – Jednak zgodziłaś się z nim przyjść. – Zaśmiał się, podając mi rękę. – Naprawdę obstawiałem, że kopniesz go w tyłek.
 – Przymknij się, Carter. – Zgromił go wzrokiem, na co parsknęłam śmiechem. – Mam nadzieję, że jego docinki nie zepsują ci wieczoru – szepnął mi na ucho, na co zachichotałam.
 – Cieszę się, że dzielimy z nimi stolik. – Poklepałam go delikatnie po ramieniu.
 – Jeżeli chcecie pobyć sami, ulotnimy się na chwilę z Susan. – Zerknął na dziewczynę.
Wiedziałam, że w końcu zostaną parą. Eric zawsze się jej podobał. Za każdym razem, gdy wspominał o innej, siedziała naburmuszona i docinała mu. Po części ją rozumiałam. W pewnym momencie jednak przesadziła. Kiedy chłopak zauroczył się na poważnie (o ile tak to można nazwać), wystraszyła ową dziewczynę, mówiąc, że posiadał chorobę weneryczną oraz założył się z chłopakami, że zarazi połowę dziewczyn ze szkoły. Oczywiście człowiek przy zdrowych zmysłach upewniłby się, czy to prawda. Nie odzywał się do niej przez bardzo długi czas, mimo że przepraszała go przy każdej możliwej okazji. Pewnego dnia zaniepokojony jej nieobecnościami w szkole, gdy siedzieliśmy na stołówce, zapytał, czy coś się stało, a Tom oczywiście się wygadał. W ten sposób dowiedział się o skrywanej przed nim przeprowadzce dziewczyny. Myśląc, że zniszczyła przyjaźń, nakazała milczenie. Hudson wpadł jak śliwka w kompot, więc potwierdził, że powinna być już w drodze do Denver, na co chłopak bezzwłocznie zerwał się z krzesełka i pojechał na wskazane przez nas lotnisko. Jego zachowanie było tak nagłe, że zainteresowała się nim cała publiczność siedząca na stołówce. Z tego, co zauważyłam, to się im udało. Bardzo się z tego cieszyłam. Od zawsze ich do siebie ciągnęło.
Oczy wszystkich gości zwróciły się na młodą parę tańczącą pierwszy taniec. Suknia matki Toma wirowała za nią, gdy kołysali się w walcu angielskim do znanego utworu Elvisa Presleya, Can't help falling in love. Uśmiechnęłam się, widząc, jak pani Brown patrzy na swego męża. Zaśmialiśmy się, kiedy jej obecny mąż zaśpiewał wraz z piosenkarzem jeden z wersów, fałszując. Pragnęłam w przyszłości patrzeć z taką miłością na swojego przyszłego męża.
 – A teraz powiedz mi, kim jest brunet, który ciągle się na ciebie patrzy. – Zachichotała Susan, wyrywając mnie z zamyślenia.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, o co chodziło. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że mówiła o Jamesie. Obiecałam mu, że z nim zatańczę. To dlateg czułam się dziwnie obserwowana na sali.
 – Mówisz o facecie, który przyszedł z Lily? – zapytałam, nie odwracając się.
 – No tak. Oni są razem? – Przyglądała się blondynce. – Łasi się do niego gorzej niż kot. No popatrz tylko. Ona coś do niego mówi, a ten jedynie jej przytakuje, obserwując cię.
 – Nie, nie są – zaśmiałam się. – Ona liczy na coś więcej.
 – Mogę zaprosić panią do tańca?
Przeniosłam wzrok na wpatrującego się w moje oczy Jamesa. Przyszłam tu z Tomem i to z nim powinnam zatańczyć pierwszy taniec, jednak państwo Brown zaaranżowali mu w tym czasie pierwszy taniec z Lily, jako brat i siostra. Sądzę, że próbowali w ten sposób załagodzić spór, który dość mocno się pomiędzy nimi wyczuwało. Uśmiechnąwszy się, dałam poprowadzić się na parkiet. Brunet przyciągnął mnie do siebie, całkowicie zmniejszając dzielącą nas odległość. Wolną dłoń położyłam na jego ramieniu. Zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki, patrząc sobie w oczy. Zawsze gustowałam w piwno–zielonych oczach, więc nic dziwnego, że zakochałam się w jego. Brunet pochylił się nad moją twarzą.
 – Pięknie wyglądasz – szepnął do mojego ucha, wywołując przyjemny dreszcz.
 – Ty też niczego sobie.
 – Lubię trzymać cię w objęciach.
 – A ja, kiedy mnie obejmujesz.
Zawsze, kiedy to robił, czułam się bezpieczna, a moje ciało wypełniało przyjemne ciepło. Zupełnie jakby ktoś otulił mnie puchatym kocem. Wiedziałam, że kiedyś się to skończy, chociaż z trudem to sobie wyobrażałam.
 – Nel, muszę powiedzieć ci coś ważnego – zaczął zakłopotany, poważniejąc – Ja…
 – Nel? – przerwał mu Tom, wyciągając w moją stronę dłoń.
James odsunął się ode mnie, przez co poczułam dotkliwe zimno. Pragnęłam znów znaleźć się w jego objęciach, otulona silnymi ramionami. Ukłoniwszy się delikatnie, pocałował wierzchnią część mojej dłoni. Przygryzłam wargę, rumieniąc się na ten gest. Nim się zorientowałam, zostałam objęta przez Toma. Zarzuciłam obie dłonie na jego kark, kołysząc się w rytm melodii. Brunet wzbudził we mnie ciekawość i oczekiwałam, że ją zaspokoi. Poza tym już zaczął, więc wypadałoby skończyć. Widziałam jego zakłopotanie, a więc naprawdę mówił o czymś ważnym. Błagałam, żeby nie chodziło o Lily, ponieważ wystarczająco dużo wtrącała się w naszą relację.
Uśmiechnęłam się do partnera, zauważając na sobie jego przenikliwy wzrok. Odwzajemnił go niemalże od razu. Kapela zaczęła grać naszą ulubioną piosenkę, więc chłopak okręcił mnie wokół własnej osi. Mimo tego, że pokłóciliśmy się na długi czas, nadal miałam sentyment do tego kawałka. Byliśmy wtedy z rodzicami nad morzem w Hiszpanii. Ten przebój zawsze leciał w radiu, kiedy byliśmy na plaży. Tom postanowił, że będę próbowała po kolei każdego smaku lodów, dopóki, któryś z nich nie stanie się moim ulubionym. W ten sposób znalazł lody jagodowe, które zazwyczaj były dostępne.
Zaskoczyłam samą siebie bawiąc się tak świetnie na imprezie. Mimo że zbliżała się godzina druga w nocy, czułam się, jakbym dopiero tu przyszła. Chociaż nie pogardziłabym chwilą odpoczynku dla moich obolałych stóp i pulsującej kostki. Rodzicielka Toma to szczęściara, ponieważ pan Brown okazał się świetnym tancerzem. Nawet jeśli kobieta pląsała dwiema lewymi nogami, on zakręcił nią tak, że wiedziała, co robić. Cieszyłam się, że znowu spotkałam się z Susan i Ericiem. Zapewnili nam uroczą scenę oświadczyn podczas walca wiedeńskiego. Dziewczyna próbowała doprowadzić się w łazience do porządku, co okazało się dużo trudniejsze, niż podejrzewała. Gdy patrzyła na pierścionek znajdujący się na palcu, ponownie zanosiła się płaczem, przez co zużyliśmy resztki tuszu do rzęs. Zazdrościłam jej takiego szczęścia. Co prawda była starsza o rok, ale to niewielka różnica.
Udałam się w stronę tarasu, marząc o odsapnięciu, ponieważ zrobiło się duszno. Przystanęłam w progu, widząc sylwetkę Jamesa, opierającego się o balustradę. Po chwili przypatrywania się, stanęłam obok, podziwiając widok. Przed nami roztaczało się jezioro, w którym odbijało się rozgwieżdżone niebo oraz las znajdujący się na równoległym brzegu. Woda niosła ze sobą dobre wspomnienia, nie tylko ze względu na wspólne wakacje z szatynem. To podczas kąpieli w basenie poznałam Jamesa oraz nad wodą przeżyłam z nim swój pierwszy pocałunek. Mimo tego, że okazał się jego zwykłym impulsem, cieszyłam się, że trafiło na Scotta. Gdyby istniał replay, powtórzyłabym go po raz drugi, lecz tym razem wyznałabym uczucia, które od długiego czasu coraz bardziej gnębiły mój umysł.
 – Nel – odezwał się po kilku minutach. – Jest coś, o czym powinnaś wiedzieć. Pamiętaj – odwrócił się w moją stronę – mimo to, nadal jesteś dla mnie bardzo ważna. Dobrze?
Przytuliłam się do niego, widząc jego zbolałą minę. Zaskoczony, zacisnął wokół mnie swoje duże i silne ramiona. Słuchałam bicia jego serca, uspokajając się. Bałam się tego, co próbował mi oznajmić. A co jeśli zachorował na nowotwór? Albo groziło mu niebezpieczeństwo? Wielu ludzi groziło mu zemstą. Nel, uspokój się. Nic jeszcze nie powiedział, a ty już wymyśliłaś najgorsze scenariusze. Wtuliłam się w niego bardziej, gdy pocałował mnie w czubek głowy.
Odsunął się ode mnie ku niezadowoleniu. Objął moją twarz dłońmi, pocierając policzki kciukami. Patrzyłam mu w oczy, próbując cokolwiek z nich wyczytać. Wszelkie starania szły na marne.
 – Nel, ja...
 – James – przerwała mu Lily – tu jesteś. Wszędzie cię szukałam. – Chwyciwszy go za rękę, pociągnęła w stronę wyjścia.
Brunet posłał mi przepraszające spojrzenie, a blondynkę zgromił wzrokiem, niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Zaczął coś mówić, ale dziewczyna krzyknęła do swoich znajomych, że koniecznie musi im kogoś przedstawić. Odwróciłam się z powrotem w stronę jeziora. Dlaczego ona zawsze pojawiała się wtedy, kiedy zostawaliśmy na osobności? Uniemożliwiała nam spędzenie nawet kilku minut sam na sam. Rozumiałam, że przyszedł tu z nią, ale ona go zamykała w złotej klatce jak ptaszka na wystawę. Przyjaźniłam się ze Scottem i miałam prawo porozmawiać z nim bez niej i otoczenia innych.

**

Położyłam się z powrotem na łóżku, otulając się szczelniej ciepłą kołdrą. Świetnie. Lekarz zalecił, bym została dzisiaj cały dzień w łóżku. Rzecz jasna rozchorowałam się tuż pod koniec wesela. Próbowałam przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz się tak mocno przeziębiłam. Może to przez to, że stałam na tym tarasie przez dobrą godzinę w wyjątkowo chłodną noc. Zawsze potrafiłam się w coś wpakować. Chwyciłam się za „pękającą" głowę. Skoczyła temperatura i nie było kolorowo. No, ale w końcu to moja wina, ponieważ zapomniałam o tym, żeby się czymś okryć. Chociaż i tak wolałam gorączkę niż katar. Ona w końcu mijała, a z katarem męczyłam się przez dwa i pół tygodnia. Zwinęłam się w kłębek, patrząc na wyświetlacz telefonu, który wskazywał godzinę czternastą. Uśmiechnęłam się, widząc zdjęcie z przyjaciółmi. Cała szóstka znajdowała się na wygaszaczu ekranu. Fotografia została zrobiona na plaży w dzień, w którym James źle odbił piłkę. Oczywiście brunet nie powiedział mi tego, co zamierzał zrobić już dwa razy. Bałam się, że źle to wypłynie na naszą relację, którą i tak powinniśmy ratować. Może to wszystko okaże się testem, a jego zaliczenie pozwoli przetrwać naszej przyjaźni. Co, jeśli go oblejemy? Zapomnimy o swoim istnieniu i zerwiemy kontakt? Czy dało się zerwać ot, tak kontakt z osobą, na której nam zależało? Jeśli odczuwaliśmy jej brak, pragnęliśmy jej bliskości bardziej niż zwykle i za wszelką cenę chcieliśmy ją zdobyć. To jednak błędne koło. Kiedy powiedziałam „nie”, przyszedł moment, kiedy zamieniłam je na „tak”, brnąc ciągle w to samo. Więc, czy warto podjąć to ryzyko? Niektórym osobom zapisano odejście z naszego życia. Zastanawiałam się, kogo by wybrał, mnie czy blondynkę, gdyby został postawiony pod ścianą. Zamknęłam oczy, kiedy po pokoju rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Otworzyłam niechętnie wiadomość.

JAMES: Jesteś wolna? ;D Wyskoczymy gdzieś razem? Co Ty na to?

Mimowolnie uśmiechnęłam się, patrząc na wiadomość. Odpisałam natychmiast, ponownie ziewając w stronę ekranu.

NEL: Sorki, ale jestem chora -,-

Czekałam na odpowiedzieć, ale nie odpisał. Zamknęłam z powrotem oczy, marząc o błogim śnie. Tego najbardziej potrzebował wykończony organizm. Sen w moim przypadku to lekarstwo na wszystko. Kochałam spać. Ziewnęłam, zasypiając. Drgnęłam, kiedy ugiął się materac. Odwróciłam się, upewniając się, czy to na pewno brunet. Uśmiechnął się, zakładając kosmyk włosów za ucho. Objął mnie ramieniem, więc wtuliłam się w niego bardziej, okrywając go kołdrą. Idiotka. Rozchoruje się przeze mnie.
 – Zachorujesz. – Zaczęłam się odsuwać, ale wzmocnił uściski, przesuwając się.
 – Będę z tobą, kiedy męczysz się z tym choróbskiem. – Pocałował mnie w głowę, zamykając oczy. – Lily zaprosiła mnie na randkę – oznajmił po chwili. – Odmówiłem.
Przytaknęłam cichym „Yhm”, zasypiając wsłuchana w bicie jego serca. Naprawdę traktował ją jak koleżankę. Szkoda, że ona w końcu dopnie swego. Już myślała, że jest cały jej. Patrzyłam tylko, jak znowu odbierała mi osobę, którą kochałam. Może właśnie tak miało być.
 – Musimy porozmawiać, Nel. – Ziewnął, ściskając mnie bardziej. – To naprawdę ważne.

2 komentarze:

  1. Mimo wszystko relacja między Jamesem, a Nel jest w sumie przyjemna xd Tylko, że no. James zachowuje się tak jakby nie wiedział co zrobić... A Nel nie podejmuje żadnego kroku xd obydwoje muszą tego chcieć :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Marie. Przepraszam, że piszę to pod notatką, ale nie znalazłam nigdzie zakładki ze spamem etc. Na chwilę obecną tj. środa popołudniu Twój blog (Nakarm się nadzieją) jest dostępny tylko dla zaproszonych czytelników. Prosimy o zmianę tego, bo z zasady chcemy, żeby opowiadania znajdujące się na naszym spisie były ogólnodostępne.

    Pozdrawiamy,
    Zespół Nasz Spis Opowiadań

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest motywujący!